Stary Bill pracował przy przeprowadzaniu uczniów przez jezdnię. Każdego ranka i popołudnia stał na rogu i pomagał dzieciom przejść przez jezdnię w drodze do szkoły i z powrotem. Bill był życzliwym starszym panem, więc zawsze na koniec roku szkolnego kieszenie miał pełne kartek i życzeń od dzieci. Pani Franklin, mieszkająca w domu przy rogu ulicy, na której pracował Bill, przynosiła mu w gorące popołudnia wielką szklankę zimnej, świeżej lemoniady i parę herbatników.
Bill dziękował jej nieśmiało i dalej czekał na dzieci. Pewnego dnia do drzwi pani Franklin rozległo się pukanie. Na progu stał stary Bill z torbą brzoskwiń w jednej ręce i tuzinem świeżo zebranych kłosów zboża w drugiej. Wydawał się zakłopotany, mówiąc:
– Przyniosłem to dla pani w podzięce za jej dobroć.
– To zbyteczne – zawołała pani Franklin. – To nic takiego, tylko trochę lemoniady i herbatników.
Bill odpowiedział:
– Dla pani może to rzeczywiście niewiele. Ale to o wiele więcej, niż zrobili dla mnie inni. A więc dziękuję (Brian Cavanaugh, Sto opowiadań rodzinnych, s. 35, Warszawa 2007).
Święta Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś: „Nieważne, ile czynimy, lecz ile miłości wkładamy w czynienie tego. Nieważne, ile dajemy, lecz jak wiele miłości wkładamy w dawanie”. Trudno się z nią nie zgodzić. Niech te słowa i przykład ubogiej wdowy, pomagają nam w pełnieniu uczynków miłości wobec drugiego człowieka. A przecież wiemy, że okazując miłość naszym bliźnim, okazujemy ją samemu Panu Jezusowi. Dając niewiele, dawajmy wszystko – naszą miłość.