Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego
Niedziela, 04 kwietnia 2021 roku, Oktawa Wielkanocna,
Święta Wielkanocne tradycyjnie kojarzą się nam z uroczystymi celebracjami liturgicznymi w Kościele, procesją w poranek wielkanocny oraz odwiedzinami bliskich, aby wspólnie świętować najważniejsze wydarzenie naszej wiary chrześcijańskiej – Zmartwychwstanie Jezusa.
W tym roku, a także w poprzednim wszystko uległo zmianie. Ze względu na panującą pandemię, wiele osób, które chciałyby pójść do kościoła, nie może tego uczynić. Wiele osób przeżywa lęk spowodowany niepewnością tego, co wydarzy się jutro.
Gdy uważnie czytamy dzisiejszą Ewangelię możemy zauważyć, że poranek zmartwychwstania dla Marii Magdaleny, Jana i Szymona Piotra także był pełen niepokoju i wątpliwości. Maria jako pierwsza, pomimo lęku i obawy przed strażą, zdecydowała się pójść do grobu, aby namaścić ciało Jezusa. Piotr i Jan pobiegli do grobu bardziej ze strachu przed tym, że zabrano ciało Pana, niż z radości na spotkanie Zmartwychwstałego Jezusa. Dopiero gdy zobaczyli pusty grób, płótna i oddzielnie zwiniętą chustę, uwierzyli na nowo. Wtedy rozpoczął się dla nich nowy etap życia. Po czasie próby stali się świadkami Zmartwychwstałego Jezusa do tego stopnia, że nie bali się oddać dla Niego życ.
To, co wiele osób przeżywa aktualnie, możemy porównać do wydarzeń, które miały miejsce przed i po zmartwychwstaniu Jezusa. Ten sam tłum, który najpierw krzyczał: Hosanna Królowi Dawidowemu, kilka dni później wyszedł na ulice i krzyczał: Ukrzyżuj go! Judasz zdradził swojego Nauczyciela. Gdy Jezus umierał na krzyżu apostołowie uciekli i nie wiedzieli, co robić w tej trudnej sytuacji. Dopiero pusty grób otrząsnął apostołów z letargu. Jak czytamy w Ewangelii, na nowo uwierzyli.
Również dzisiaj wielu ludzi uważających się dotychczas za wierzących zostało wystawionych na próbę wiary. Wielu zaparło się, odeszło od Jezusa i od wspólnoty Kościoła. Ci jednak, którzy wytrwali, stanowią dzisiaj zaczyn, który sprawia, że ogień wiary na nowo zapłonie.
Dobra nowina dzisiejszej Niedzieli Zmartwychwstania jest dla nas taka: Bóg posłał na świat swojego Syna – Jezusa, który umarł z miłości dla nas na drzewie krzyża i trzeciego dnia zmartwychwstał. Każdy, kto w Niego uwierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów.
Jako ci, którzy uwierzyli, jesteśmy posłani, by dawać świadectwo naszej wiary w Zmartwychwstałego Jezusa. Jesteśmy wezwani, aby świadczyć, że pusty grób Jezusa to nie pustka egzystencjalna, której dzisiaj doświadcza wielu ludzi. Pusty grób to nie pustka moralna i duchowa, która prowadzi do śmierci. Pusty grób jest znakiem Zmartwychwstania. Jest to znak zwycięstwa życia nad śmiercią, miłości nad nienawiścią, pojednana nad podziałem; zwycięstwa, którego dokonał Jezus poprzez swoje zmartwychwstanie.
Św. Paweł podpowiada nam, jak świętować Wielkanoc: Tak przeto odprawiajmy święto nasze, nie przy użyciu starego kwasu złości i przewrotności, lecz na przaśnym chlebie czystości i prawdy. Od nas zależy czy w tym czasie spustoszenia i lęku, jaki wywołała pandemia, świat usłyszy dobrą nowinę o życiu.
Bądźmy świadkami, ale nie pustego już grobu, lecz Zmartwychwstałego i Żyjącego Jezusa, tak jak dzisiaj śpiewaliśmy w wielkanocnej sekwencji: „Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja. […] Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy, O Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy”.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Drobot CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wielka Sobota - Wigilia Paschalna
Sobota, 03 kwietnia 2021 roku
Stało się to przez Pana i cudem jest w naszych oczach. Oto dzień, który Pan uczynił, radujmy się nim i weselmy (Ps 118).
Uroczysta i świąteczna liturgia Wigilii Paschalnej przebogata jest w symbole, gesty i treści naszej wiary. Liturgia światła przypomniała nam, że mroki i ciemności historii ludzkości i pojedynczej osoby ludzkiej może rozświetlić i nadać im prawdziwy sens tylko Światło Chrystusa: „Niech światło Chrystusa chwalebnie zmartwychwstałego rozproszy ciemności naszych serc i umysłów”. Liturgia słowa ukazała nam najpierw prawdziwą przyczynę tajemniczej tragedii u zarania ludzkości, gdzie na początku wszystko, co zostało stworzone było dobre i żyło w doskonałej harmonii ze swym Stwórcą. Przez zawiść szatana, głównego sprawcy grzechu, grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli (Rz 5, 12). Ale Bóg i miłosierny Ojciec nie opuścił swego stworzenia i kiedy nadeszła pełnia czasu, zesłał nam Nowego Adama – swojego Syna, zrodzonego z Nowej Ewy – Maryi, Niepokalanej Dziewicy i Matki. Liturgia chrzcielna przypomni nam nasze podstawowe powołanie: „Aby wszyscy przez chrzest pogrzebani razem z Chrystusem w śmierci, z Nim też powstali do nowego życia”. Liturgia eucharystyczna urzeczywistni w sposób sakramentalny Najświętszą Ofiarę Jezusa Chrystusa, „która wzięła początek w misterium paschalnym” a obecnie „stanie się dla nas pokarmem i lekarstwem na życie wieczne”.
I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza. Prawo miłości Boga i bliźniego wyryte na kamiennych tablicach przez Mojżesza na wieczną i żywą pamiątkę („na wieczną rzeczy pamiątkę”) z biegiem lat, zwłaszcza pod wpływem elit religijno-politycznych, które budując i pomnażając nowe ryty, przepisy i „przykazania”, poszły w stronę niebezpiecznego w skutkach formalizmu, rytualizmu i „religii bez Boga”. Ich prawo i drobiazgowe przepisy rytualne oddaliły ich od prawdziwego i żywego Boga, który został albo w niebie, albo w Przybytku Świętego Świętych, gdzie tylko raz w roku wchodził arcykapłan i w ich imieniu nakładał ich grzechy na kozła ofiarnego i wypędzał go na pustynię. Czując się „usprawiedliwionymi”, „czystymi” i „religijnymi” powracali zadowoleni do swoich bezbożnych praktyk: wyzysku biednych i ubogich, fałszowania miar i wagi, czczenia Boga nieczystymi wargami, sercami i rękami. Ale Bóg nie pozostał obojętny na znieważanie Jego Prawa i ludu. Posyłał do nich co rusz nowych i nowych proroków, którzy byli przez nich nie tylko lekceważeni, ale i prześladowani, a w końcu mordowani. W imię Boga, prorok Ezechiel („Bóg jest mocny”, „Bóg czyni mocnym”, VI w. przed Chr.) zapowiada wielkie i radykalne „oczyszczenia Izraela”, splugawionego swym postępowaniem, rozlewem niewinnej krwi i kultem bożków. Tylko wierna i niesplamiona bezbożnością „reszta Izraela” powróci do Boga i do swej ojczyzny. Sam Bóg dokona uroczystego chrztu: Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. W konsekwencji Bóg da im serce nowe i ducha nowego, by żyli według Jego nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.
Umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie. Radykalizm „nowego serca, ducha i życia” zostaje podjęty i chrystologicznie uzasadniony przez Apostoła Narodów. Otrzymany „chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa” zanurza nas, chrześcijan, w śmierć i pochówek Jezusa (zanurzenie w wodzie chrzcielnej), ale tylko po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jedność w śmierci Chrystusa jest równocześnie jednością w Jego zmartwychwstaniu. Śmierć i zmartwychwstanie razem z Chrystusem, dokonywane w obrzędzie chrztu świętego, oznacza dla nas, chrześcijan, że umarliśmy dla grzechu i żyjemy zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.
Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Tak, jeżeli Chrystus zmartwychwstał i jest chwalebnym „Zwycięzcą śmierci, piekła i szatana” – jak będziemy od dzisiaj radośnie śpiewać – to naszą codzienną modlitwą, po uczynieniu znaku krzyża – znaku naszego chrztu i wszczepienia w Jezusa już wiecznie żywego – powinno być zdanie: „Nie bójcie się!”, a konkretnie: „Nie bój się Edmundzie, Wojciechu, Anno czy Justyno…”. Tym bardziej, jak zauważył znakomity egzegeta, ten wiele mówiący zwrot – imperatyw Nie bójcie się! występuje w Biblii 365 razy. Czy to tylko przypadek? Myślę, że nie! Nowe życie chrześcijanina nie jest ani przedmiotem zmysłowego doświadczenia (czym i jak wymierzyć „coś”, co wymyka się naszym aktualnym narzędziom poznania empiryczno-doświadczalnego?), ani nie jest też bezpośrednio poddane naszej świadomości (Fides quaerens intellectum – św. Anzelm). Całkowicie nowe życie chrześcijanina i chrześcijanki może być postrzegane jedynie oczami wiary, na znak której udzielono chrztu. Zmartwychwstanie Chrystusa przeniosło wierzącego w sferę „chwały”, wyzwalając go ze sfery grzechu i śmierci. Chociaż Chrystus przyszedł w ciele podobnym do naszego, grzesznego ciała, zniszczył panowanie grzechu przez własną śmierć i zmartwychwstanie. To zwycięstwo stanowi fundament wyzwolenia ochrzczonych wierzących, by umożliwić ludziom nowy sposób życia i udzielić nowego żywotnego źródła – Ducha Świętego. W znaczeniu ontologicznym zjednoczony z Chrystusem przez chrzest chrześcijanin musi stale pogłębiać swoją wiarę, by stać się psychologicznie świadomym istniejącej jedności. Będąc świadomie nakierowanym na Jezusa Chrystusa („Droga, Prawda i Życie”), wierzący nie może pomyśleć o grzechu, a tym bardziej dopuścić się go, bez zerwania owej życiodajnej jedności: Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5).
Dzisiaj, w epoce prześladowań ludzi wierzących, nawet w naszej ojczyźnie, my uczniowie Jezusa Chrystusa z XXI wieku nie możemy pozostać pomiędzy: Kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu? a Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały.
„Przy grobie anieli uklękli! Ujrzeli strażnicy wylękli prześliczne Chrystusa ciało nad słońce jaśniejsze. Stał Chrystus Zmartwychwstały! Grzeszniku, strażniku Chrystusa w grobie, nie lękaj się! Niech zmartwychwstanie w Jasności! W tobie!” (H. Biłka, Zmartwychwstanie).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Edmund Kowalski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wielki Piątek Męki Pańskiej
Piątek, 02 kwietnia 2021 roku
„Gdy na krzyżu konał, słońce się zaćmiło, ziemia się zatrzęsła, wszystko się spełniło. Odszedł Pasterz nasz, co ukochał lud. O Jezu, dzięki Ci, za Twej męki trud”. I nastało wielkie i święte milczenie…
Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w jego ranach jest nasze zdrowie. Prorok Izajasz („Zbawieniem jest Jahwe” lub „Jahwe, zbaw!”) w swoim proroczym, ekstatycznym widzeniu, osiem wieków przed narodzeniem Chrystusa, nie tylko „zobaczył” nowo narodzonego Syna, Emmanuela – Mesjasza, zrodzonego z Panny – Dziewicy i Matki (Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel, Iz 7, 14), ale również cierpiącego Sługę Pańskiego nieludzko oszpeconego, wzgardzonego i odepchniętego przez ludzi, męża boleści, oswojonego z cierpieniem. Dlaczego? Po co tyle cierpienia, męki i niewinnej śmierci? Jezus Chrystus na drodze krzyżowej i wiszący na Krzyżu, ustami proroka, daje nam właściwe i jedyne odpowiedzi: On się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści, on był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy, a w jego ranach jest nasze zdrowie. A ostatnią odpowiedzią Jezusa z wysokości Krzyża jest pełne zaufania wołanie: Ojcze, w Twe ręce składam ducha mego.
A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają. Autor Listu do Hebrajczyków podsuwa nam z kolei odpowiedzi na miarę wyznawanej przez nas wiary: Mając arcykapłana wielkiego, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary, (…) przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili. (…) A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają. Kłaniamy się Tobie, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Dla nas Chrystus stał się posłuszny aż do śmierci, a była to śmierć krzyżowa. Medytując dzisiaj Mękę Pana naszego Jezusa Chrystusa według Świętego Jana, uczynię swoisty rachunek sumienia. W poszczególnych opisach naocznego świadka męki i śmierci Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Mistrza, będę się pytał: Gdzie jestem? A gdzie chciałbym być?
Pojmanie Jezusa
Jestem wiernym uczniem Jezusa – choć słabym, śpiącym i przestraszonym – czy Judaszem zdradzającym swego Mistrza kłamliwym i bolesnym pocałunkiem, który bardziej boli Przyjaciela niż uderzenie pięścią?
Przed Annaszem i Kajfaszem
Co odpowiem na to fundamentalne pytanie skierowane również do mnie: Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka? On odpowiedział: Nie jestem… Nie jestem… Nie jestem… Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?».
Przed Piłatem
W jaki sposób odpowiadam przed trybunałem ludzkim? Czy mówię prawdę tak, jak mój Pan i Mistrz, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Czy słucham tego głosu? A może cynicznie podważam istnienie obiektywnej i wyzwalającej Prawdy, powtarzając za Piłatem: Cóż to jest prawda?
Oto człowiek
Po której staję stronie i kogo wybieram? «Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił króla żydowskiego?» Oni zaś powtórnie zawołali: «Nie tego, lecz Barabasza!» A Barabasz był zbrodniarzem. Piłat rzekł do nich: «Oto człowiek». Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!» «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla». Wtedy wydał im Jezusa, aby Go ukrzyżowano.
Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa
Gdzie jestem, a gdzie chciałbym być? Podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię. (…) Jezus rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (…)A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę wyzionął ducha. (…) Będą patrzeć na Tego, którego przebodli.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
„Ty jesteś, ale i ja jestem drogą. Kiedyś gładką, teraz wyboistą. Przeszło przeze mnie tylu ludzi. Niektóre stopy dotykały mnie lekko, inne deptały twardo. Ty ciągle przeze mnie przechodzisz. Jestem drogą Twojej nadziei. Jestem Twoją drogą. Jestem Twoją drogą trudną, znaczoną jagodami ciemnej krwi, z wytartą w kurzu poszarpaną bruzdą. Kiedy upadasz przeze mnie, wtedy jesteśmy najbliżej, czuję, jak bije zmęczone serce, zanim się zdążysz poderwać, żeby iść dalej we mnie. Jestem Twoją drogą krzyżową. Jestem Twoim skrzyżowaniem dróg” (Ks. J. Pasierb, Droga).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Edmund Kowalski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wielki Czwartek – Msza Wieczerzy Pańskiej
Czwartek, 01 kwietnia 2021 roku
Mszą Wieczerzy Pańskiej rozpoczynamy wielkie i święte Triduum Paschalne męki, śmierci i zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jest ono jedyne, wielkie i święte, ponieważ dotyczy największej tajemnicy naszej wiary. Słowo Boże z Mszy Wieczerzy Pańskiej pragnie nam przybliżyć dwie inne tajemnice, nierozłączne między sobą i z Triduum Paschalnym: ustanowienie sakramentu Eucharystii i kapłaństwa.
I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Umycie nóg było wyrazem gościnności. Czynność ta była wykonywana przez sługę lub niewolnika gospodarza, gdy przyjmował on w swym domu jakiegoś dostojnika. Czyn Jezusa tak radykalnie narusza kulturowe ograniczenia związane ze statusem społecznym, że wywołuje ostrą reakcję Piotra: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Zapewne on, jak i inni apostołowie, zapatrzeni i idący za Jezusem – Mistrzem i Panem – zareagowaliby podobnie, gdyby nie tajemnicze i prorockie słowa Mistrza, Pana i Nauczyciela: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział. Odpowiedź Mistrza przypomina nam inne wydarzenia, jak wypowiedź Jezusa na temat świątyni lub Jego tryumfalny wjazd do Jerozolimy, których uczniowie nie mogli „tu i teraz” zrozumieć, dopóki nie „przypomnieli” sobie o nich po jego śmierci i zmartwychwstaniu (J 2, 22; 12, 16).
Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Apostołowie, tak jak my kapłani, nie zawsze rozumiemy głęboki sens „umycia nóg” przez naszego Pana i Mistrza, który jako bogaty stał się dla nas ludzi ubogim, będąc Bogiem stał się dla nas Człowiekiem i Pokarmem. Służebny i pokorny gest „umycia nóg” uczyniony przez Jezusa Chrystusa – Najwyższego i Wiecznego Kapłana – został nierozerwalnie złączony z sakramentem Eucharystii, pokarmem ubogich i słabych, oraz z sakramentem kapłaństwa – uniwersalnej i powszechnej służby braciom i siostrom. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem (J 13, 14-15). Przykład i polecenie, którego uczniowie muszą przestrzegać (nowe przykazanie) w sposób konkretny pokazany przez Jezusa, pojawia się również w Ewangeliach synoptycznych. W Ewangelii według św. Łukasza (Łk 22, 24-30) udział uczniów w uczcie mesjańskiej łączy się nierozerwalnie z ich udziałem w cierpieniach Jezusa oraz z gotowością naśladowania Jego przykładu bycia sługą (diakonos).
Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb… wziął kielich. Stając przy ołtarzu otoczonym ludem Bożym, każdy z nas kapłanów sprawuje każdorazową Eucharystię w imię Jezusa Chrystusa, co więcej utożsamia się z Najwyższym i Wiecznym Kapłanem (Alter Christus), zwłaszcza wtedy, kiedy podczas modlitwy konsekracyjnej mówi tak, jak Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany: Bierzcie i jedźcie to jest Ciało moje, które za was będzie wydane; Bierzcie i pijcie, to jest kielich Krwi mojej, która za was będzie wylana.
Ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazuję: Czyńcie to na moją pamiątkę… Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę. Pawłowa wersja słów ustanowienia sakramentu Eucharystii i kapłaństwa najbardziej przypomina ewangeliczną wersję św. Łukasza (Łk 22, 15-20). Św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian, jako w najstarszym świadectwie ustanowienia sakramentu Eucharystii i Kapłaństwa (Efez, miejsce dłuższego pobytu apostoła w Azji, podczas jego trzeciej podróży misyjnej w latach 53-58), ukazuje siebie jako ogniwo łańcucha przekazywania „Tradycji sięgającej Jezusa”, który sprawuje władzę w Kościele. W tę Tradycję – sukcesję wpisują się wszyscy apostołowie, biskupi, kapłani i diakoni.
Kielich Przymierza to Krew Zbawiciela. Nowa i Wieczna Pascha Jezusa Chrystusa nawiązuje do Tradycji Paschy Żydowskiej z obrzędem zabicia i spożywania baranka paschalnego oraz przaśników (pierwsze czytanie). Tekst z Księgi Wyjścia łączy ofiarę złożoną z baranka z wyjściem Hebrajczyków z Egiptu. Krew będzie wam służyła do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać. Przaśniki (massôt) zostały uczynione pamiątką wyjścia w samej narracji opowiadającej o tym wydarzeniu oraz w towarzyszących mu pouczeniach. Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana. Po wszystkie pokolenia w tym dniu świętować będziecie na zawsze.
Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Jezus, nawiązując do Tradycji Paschy Żydowskiej (Było to przed świętem Paschy), zmienia radykalnie jej treść i znaczenie. Ustanawia sakrament Eucharystii i kapłaństwa w przeddzień Paschy Żydowskiej (czwartek), ponieważ w piątek On sam będzie Jedynym Barankiem Paschalnym bez skazy, którego Krew będzie za was i za wielu wylana na odpuszczenie grzechów i to będzie Krew Nowego i Wiecznego Przymierza Boga z całą odkupioną ludzkością i każdego odkupionego człowieka z Bogiem przez Jedynego Pośrednika, Najwyższego Kapłana i Najświętszego Odkupiciela, Pana naszego Jezusa Chrystusa.
„«Coepit lavare discipulorum pedes». Niech mi się godzi, Boże, mieć tyle śmiałości, abym rzekł, żem w tym wątpił o Twej wszechmocności, żebyś mógł być najniższym, będącym wiecznym Panem, Bogiem, Stwórcą, i Królem, najwyższym Kapłanem. Teraz, gdy Cię schylonym widzę przed uczniami, a Ty nogi ich myjesz świętymi rękami; czegoż, Panie, nie możesz czynić z światem całym, gdy sam będąc największym, mogłeś się stać małym?” (Stanisław Herakliusz Lubomirski).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Edmund Kowalski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wielka Środa, 31 marca 2021 roku
Podejmuj mądre i właściwe wybory!
Każdego dnia dokonujemy wiele wyborów. Podejmujemy większe decyzje jak chociażby: wybór szkoły, drogi zawodowej, małżonka, miejsca zamieszkania, ale też i mniejsze wybory jak produkty w sklepie, programy telewizyjne, środki transportu. Od naszych decyzji tak bardzo wiele zależy. Zawsze mamy wybór: pomóc sąsiadowi w potrzebie czy nie? Napisać list do przyjaciela czy nie? Zrobić dobry uczynek czy dogryźć drugiemu człowiekowi? Sami decydujemy, jakie wartości nadadzą kierunek naszemu życiu.
Czasem zdarza się, że nie wiemy, co wybrać. Trudno nam podjąć decyzję, gdy wszystko wydaje się dobre: pomodlić się dłużej w kościele przed Najświętszym Sakramentem czy zabrać się do nauki przed egzaminem? Niektórzy mówią, że Pan Jezus to miał lepiej, bo nie musiał zastanawiać się, co jest dobre, a co złe. Przecież w Ewangelii zostało napisane, że Jezus przeszedł przez ziemię, czyniąc wszystkim dobrze. Jezus nie musiał się zastanawiać, co zrobić. Był Synem Bożym. Wiedział doskonale, co ma czynić.
Tak, Jezus wiedział, co ma czynić, gdyż zawsze słuchał Boga Ojca. Jezus powiedział: Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca. Jezus czynił tylko to, czego pragnął Ojciec niebieski. Taki był Jego wybór życiowy: zawsze słuchać tego, co mówi Ojciec, być z Nim w takiej jedności, aby każdy czyn podobał się Bogu Ojcu!
Dzisiejsza Ewangelia ukazuje, jak ważne są właściwe wybory. Widzimy Judasza, który nie udźwignął ciężaru swoich wyborów. Nie znamy do końca motywów jego działania. Wydaje się jednak, że skrywał w sobie jakąś tajemnicę. Pozostał sam z tą częścią siebie, w której się zagubił, która nim pokierowała czy wręcz zawładnęła. Spotykają się w nim dwa światy: świat wybrania, misji, bycia przy Jezusie bardzo blisko i świat zagubienia, grzechu, który staje się coraz bardziej mroczny, aż po doświadczenie całkowitego odrzucenia siebie i beznadziei. W jego życiu widać rozdwojenie. Dwa różne bieguny, bardzo od siebie oddalone. A im bardziej od siebie odległe, tym większe niebezpieczeństwo totalnego zagubienia. Obiema sferami trzeba się zaopiekować. Im bardziej udajemy, że nie posiadamy tej ciemniejszej strony, im bardziej ją wypieramy, tym bardziej ryzykujemy, że może ona nami zawładnąć w momencie, w którym się tego nie spodziewamy.
Każdy z nas może przejrzeć się w Judaszu. Możemy się w nim przejrzeć, aby jeszcze bardziej poznać siebie, aby dokonywać mądrych i właściwych decyzji. Spotkanie z Judaszem to wejście na drogę spotkania z samym sobą, to zobaczenie swojego wnętrza i poznanie, co tak naprawdę kieruje naszym życiem. To zrobienie tego, czego nie udało się zrobić Judaszowi, bo nie dostrzegł w sobie możliwości dobra, a jednocześnie przeraził się swoim cieniem tak bardzo, że postanowił go zabić, zabijając całego siebie. Jak bardzo musiał wtedy siebie znienawidzić, z jakim obrzydzeniem popatrzył na siebie, skoro uznał, że jedyne, co może zrobić, to dokonać egzekucji.
Niech ta dramatyczna historia pomoże nam w wielkim tygodniu udać się w te rejony nas samych, których nie kochamy, które uznajemy za nieistniejące, choć one w nas są.
Warto też zauważyć w dzisiejszej Ewangelii zaskakującą postawę Jezusa, który jest świadomy zbliżającej się zdrady i tego, co Go czeka, a mimo to w sposób całkowicie wolny na wszystko się zgadza. Dzisiejsza Ewangelia podkreśla tę Jego wolność. On nie tyle został zdradzony i wpadł w ręce oprawców, ile sam się wydał, bo taka była wola Boga Ojca. Dla niektórych ta wola Ojca była okrutna i nie do zaakceptowania. W postawie Jezusa widać odcięcie się od Jego ludzkich wyobrażeń i zamiarów i konsekwentne powierzenie się Ojcu. Sam wcześniej powiedział o tej postawie: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24).
W chwilach trudnych wyborów, pytajmy Jezusa: Co zrobiłbyś na moim miejscu? Jezus pragnie, abyśmy Go naśladowali i tak jak On kierowali się w naszych wyborach głosem Boga. Dobre wybory, decyzje czynią nasze życie szczęśliwym, spełnionym, wartościowym. Co mogę zrobić, aby w moich decyzjach bardziej kierować się Ewangelią?
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Więckiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wielki Wtorek, 30 marca 2021 roku
Bądź wierny i nie zdradzaj!
Czasami w życiu czujemy się zdradzeni. Zdrady bardzo nas bolą. Potrafią zmienić nas na zawsze, wywrócić życie do góry nogami. Sprawić ogromny ból, że już nic nie będzie takie samo jak wcześniej. To straszne, gdy odkrywamy, że nasze zaufanie zostało zawiedzione. W głębi serca rodzi się tak wielkie rozczarowanie, ze życie zdaje się już nie mieć sensu. Dzieje się tak, ponieważ rodzimy się, aby być kochanymi i aby kochać, a rzeczą najbardziej bolesną jest zdrada ze strony tych, którzy przyrzekli nam być wiernymi i bliskimi. Zdrady potrafią zranić do głębi, całkowicie, a nawet zabić.
Nie jest łatwo wybaczyć zdradę, niewierność, odejście. Trudno jest przyjąć powrót do domu niewiernego męża, niewiernej żony po latach czy choćby tylko miesiącach nieobecności. Trzeba mieć coś z odwagi biblijnego proroka Ozeasza, który przyjął do domu i poślubił na nowo niewierną kobietę Gomer, aby przez wierność proroka poznała wierność Pana Boga. Aby doświadczyła wielkoduszności męża, poznała i odwzajemniła jego wierność. Aby zrozumiała, że podobnie jak Bóg, tak i ona może być wierna we wszystkim – w małych i wielkich sprawach.
Historia proroka Ozeasza pokazuje, że wierny Bóg tak samo kocha niewierny lud Izraela, tak jak on kochał niewierną żonę Gomer. Nie czekał, aż zrozumie swoją winę, wyrazi skruchę. Ozeaszowi wystarczyło, że do niego wróciła. Ozeasz wziął przykład z Boga, który nie przymusza nas do wierności, nie oczekuje z naszej strony „heroizmu”. Wystarczy Mu, że człowiek wraca do Boga. I jak w Ewangelii św. Łukasza wzrusza się głęboko na jej widok, gdy jeszcze jest daleko; rzuca się na szyję i całuje, zanim ta wypowie słowa żalu. Podobieństwo przypowieści o synu marnotrawnym i niewiernej żonie Gomer nie jest przypadkowy. Niewierność jednego ze współmałżonków nie zwalnia drugiej strony od zachowania wierności. Ślub wierności składamy bez żadnych warunków wstępnych, bez żadnych warunków zawieszających czy rozwiązujących. Wierność jest bezwarunkowa – na dobre i złe.
Pan Bóg jest wierny, a wierność to dotrzymywanie danego słowa, złożonego ślubu. Łamanie słowa jest raczej czynnością nieludzką, bo przecież człowiek stworzony został na obraz Boga i to Boga wiernego. W dzisiejszych czasach szerzącego się relatywizmu i postępującej desakralizacji przestrzeni publicznej, postaw osobowych czy wartości chrześcijańskich, czego jaskrawymi przejawami są: laicyzacja, sekularyzacja oraz coraz częściej profanacja – wierność małżeńska poddana została ogromnej próbie. Codziennie jest ośmieszana i wykpiwana, a nawet uznawana za staromodną.
O braku wierności słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Jezus przeczuwał, co wkrótce nastąpi. Wiedział, że przyjdzie mu znieść cierpienie i odejść. Powoli przygotowuje uczniów do tych wydarzeń. Uczniowie, którzy Go otaczają, wcale nie są silnymi, mądrymi, a nawet wiernymi ludźmi. Jezus dobrze ich zna, ale nie odrzuca ich. Judasz zdradzi Jezusa, Piotr się Go wyprze, a pozostali uciekną i schowają się. Jezus wie, że sprawy wcale nie mają się tak prosto, wie, co nadchodzi. On jednak świadczy własnym przykładem i wskazuje drogę. Później da im siłę i mądrość, zsyłając Ducha Świętego.
Czy jestem lepszy od pierwszych uczniów? Czy jestem bardziej wierni niż oni? Czy uważam, że Jezus mnie nie potrzebuje, że mnie nie pragnie? Być może uważam, że nie jestem wystarczająco wykwalifikowany, aby Bogu służyć swoim powołaniem, misją. Jezus mnie też potrzebuje. Pragnie zaangażowania ode mnie, takiego właśnie, jaki jestem. Z czasem mnie umocni i napełni łaskami. Pragnie, abym za Bogiem podążał we wszystkim. Nie życzy sobie, bym się poddał, rezygnował z Niego, kiedy jest ciężko. Nie chce, żebym się wyrzekał Go lub wyparł się Jego przed innymi.
Zostańmy blisko Jezusa, utuleni w Jego ramionach, blisko Jego serca. On będzie przemawiał do nas, a my usłyszymy Go w sercu. Będzie nas pocieszał w chwilach trudnych, doradzał nam, nauczał nas. Gdy będzie nam ciężko, nie opuści nas, ponieważ On na wieki pozostaje wierny swoim obietnicom.
Co zrobić, kiedy do zdrady już doszło? Sprawa nie jest beznadziejna. Przekonuje nas o tym prorok Ozeasz. Nie może być przecież gorzej; może być tylko lepiej. Od niewierności można jedynie zacząć trudny proces dojrzewania, budowania związku na nowo. „Zakochany prorok” pokaże drogę wyjścia z niewierności. Jest nią nowy „ożenek” z naszą Gomer, ponowne ślubowanie wierności – bez pytań i rozliczeń. Bóg jest miłością, a miłość nie unosi się gniewem; jest cierpliwa, łaskawa. I wierna.
A przykładów wierności możemy mnożyć. Chociażby opowiadanie o pewnym rybaku. Dawno, dawno temu, w pewnej wiosce rybackiej panowało prawo, które nakazywało, by kobietę przyłapaną na zdradzie małżeńskiej, stracić przez zrzucenie do morza z najwyższej skały. Pewnego razu rada starszych w wiosce wydała wyrok na kobietę, która zdradziła swojego męża. Jednak w nocy zdradzony mężczyzna rozciągnął nad przepaścią, do której miała zostać zrzucona jego żona, rybacką sieć. Przykrył ją trawą, sianem i mchem. Następnego dnia wyrok został wydany i wykonany, ale kobieta wpadła w sieć miłości swojego męża i została uratowana. Kobiecie przebaczono.
A inna bardzo zaskakująca prawdziwa historia to przykład wierności. Kiedy król Jan Waza przegrał walkę z Erykiem, królem szwedzkim, został skazany na dożywotnie więzienie. Wówczas jego żona Katarzyna Jagiellonka udała się do Eryka i prosiła go, aby pozwolił jej wejść z mężem do więzienia i trwać z nim w ciężkiej niedoli. Gdy Eryk się sprzeciwił, klękła przed nim, błagając. Wreszcie zdjęła obrączkę i pokazała mu wyryty napis: „Sola mors” – tylko śmierć może nas rozdzielić. Rzeczywiście tak się stało, że oddana i wierna żona spędziła z mężem w więziennej celi siedemnaście lat. Dopiero po śmierci Eryka oboje wyszli na wolność.
Pan Bóg zna nasze serce lepiej niż my, wie, jak słabi i niestali jesteśmy, jak często upadamy, jak ciężko nam powstać i jak trudno uleczyć rany zadane przez zdradę, niewierność. Jezus uzdrowił nas, biorąc na siebie nasze niewierności, odpuszczając nam nasze zdrady. Abyśmy, zamiast popaść w zniechęcenie, obawiając się, że nie damy rady, mogli spojrzeć w górę na Jezusa, przyjąć Jego uścisk i pomocną dłoń i zacząć na nowo! Zatem, bądźmy wierni Jezusowi i nie zdradzajmy!
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Więckiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wielki Poniedziałek, 29 marca 2021 roku
Bądź prawdziwym przyjacielem!
Bardzo sobie cenimy przyjaciół i potrzebujemy przyjaciół. Pierwszymi przyjaciółmi stają się rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. Z czasem poznajemy przyjaciół spoza rodziny. Znamy to powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Życie sprawdza, kto tak naprawdę jest naszym prawdziwym przyjacielem.
O przyjaźni słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Widzimy, jak Jezus przybył do domu, w którym odpoczywał, którego czuł się częścią, w którym wielu było świadkami cudu wskrzeszenia Łazarza. Jezus bardzo kochał tę rodzinę. Pamiętamy, jak zapłakał nad śmiercią przyjaciela Łazarza. Czuł się jak u siebie. Czuł się dobrze w przyjaznym domu, w którym nie bał się okazywania uczuć, wyrażania bliskości, czułości i przyjaźni.
Widzimy przejmującą scenę wdzięczności Marii, która namaściła Jezusa drogocennym olejkiem. Była przy Jezusie bardzo blisko, każdy jej gest był tak naprawdę ikoną przyjaźni, jaka łączyła Jezusa z betańską rodziną.
Zapewne chciała odwdzięczyć się Jezusowi, że przywrócił jej brata do życia. Nie miała niczego szlachetniejszego. Tylko ten drogocenny olejek. Jej osobisty skarb, na który długo pewnie pracowała. Nie użyła oszczędnie jednej kropli. Wylała wszystko. Oddała wszystko. Zmarnowała wszystko, ku zgorszeniu Judasza. Potem nie licząc się ze zwyczajami pobożnych, padła do stóp Jezusa. Jak przed monstrancją na Boże Ciało. Okazała tu całą swoja przyjaźń. Całowała, obmywała łzami, wycierała włosami. Wzruszyła Boga, ale nie Judasza ani tłumu Żydów, którzy właśnie przybyli, aby zobaczyć Jezusa Cudotwórcę.
Właściwie, po co to wszystko zrobiła? Przecież można było zastosować jakiś tańszy odpowiednik. Wystarczyło tylko porządnie umyć stopy, a zaoszczędzony i później sprzedany olejek przeznaczyć dla ubogich.
A może rację miał Judasz, który oburzył się na Marię? Czy czasem dziś nie stajemy się pokoleniem ludzi oszczędnych? Najwięcej gromadzimy i zatrzymujemy dla siebie. Otaczamy się tysiącami różnych gadżetów, przedmiotów, rzeczy. Czasem nawet jesteśmy gotowi na jakąś ofiarę na rzecz potrzebujących, bo to przecież tak bardzo szlachetne. Przestajemy jednak tracić czas dla Boga. Tracić swój cenny czas, dobra materialne, zdolności, życie. Stajemy się bardziej wyrachowani, wyliczeni, skąpi. Czy to jest jednak prawdziwa miłość? Czy na tym polega prawdziwa przyjaźń?
Posłuchajmy historii o człowieku, który stał się prawdziwym przyjacielem.
Franek pochodził z biednej rodziny. Po skończeniu szkoły postanowił pracować w hospicjum. Chciał służyć chorym. Znajdował radość, gdy widział uśmiechnięte twarze, zapominające o bólu i śmierci. Pracował z oddaniem, a po godzinach wspierał dom spokojnej starości. Jego życzliwość ujmowała bardzo wiele osób. Wynajmował mieszkanie od znajomych, którzy również pracowali w hospicjum.
Pewnego dnia do hospicjum przyszła w odwiedziny elegancka kobieta. Piękna jak arystokratka. Po rozmowie ze swoim bratem podeszła do Franka, prosząc o szczególną opiekę dla Radka, ponieważ wyznał jej, iż należy do ludzi o złotym sercu. Obietnicę wypełnił... Zajmował się Radkiem do końca jego dni, zaprzyjaźnili się. Po kilku miesiącach organizm Radka został wycieńczony do tego stopnia, że nie było szans na ratunek. Franek załamał się, tracąc jedynego przyjaciela, z którym doskonale się rozumiał.
W dzień śmierci Radka przyjechała jego siostra, aby uregulować sprawy z hospicjum, a także z Frankiem. Z wdzięcznością za oddanie i dobroć, jaką obdarzył Radka, wręczyła Frankowi zwyczajną białą kopertę. Z uśmiechem na twarzy, a jednocześnie ze łzami w oczach po stracie brata powiedziała: „Ta koperta sprawi, że Twoje życie zmieni się zupełnie”. Franek podziękował za kopertę, ale sądził, że znajdują się w niej pieniądze, nie zamierzał jej otwierać, ponieważ i tak nie zwróciłyby mu one przyjaciela, którego stracił.
Wrócił do domu i zmęczony położył się spać. W nocy przyśnił mu się Radek, prosząc o przeczytanie listu. W liście Radek opisał całe swoje życie. Okazało się, że gdy był w podobnej sytuacji jak Franek, dzięki aniołowi pod postacią człowieka, stał się milionerem. U schyłku życia postanowił, że połowę majątku przekaże osobie, która szczerze zaopiekuje się nim, ofiarowując przyjaźń. Franek był zaskoczony, gdy zobaczył testament własnoręcznie napisany przez Radka, w którym połowę majątku postanowił jemu przekazać. Minęło parę lat, Franek ożenił się, urodził mu się syn. Teraz życie stało się łatwiejsze. Jednak mimo szczęścia i bogactwa, które go spotkało, nie stracił głowy i nadal służył i pomagał innym. Czynił to z jeszcze większym zapałem, ponieważ zapamiętał słowa swojego przyjaciela Radka: „Jeśli raz okażesz przyjaźń, życie wynagrodzi ci dwa razy”.
Prawdziwy przyjaciel jest wielkim skarbem. Może warto dziś zapytać się siebie samego o przyjaźń. Może warto dziś sprawdzić, ile mam kontaktów w telefonie komórkowym, ilu mam znajomych. Może warto zapytać: kto z moich znajomych jest moim przyjacielem. Albo jeszcze ważniejsze pytanie: dla kogo z moich znajomych ja jestem prawdziwym przyjacielem, że kiedy ktoś do mnie zadzwoni, kiedy ktoś mnie poprosi, zwyczajnie okażę pomoc, nie odeślę go z kwitkiem, nie zlekceważę jego prośby. Bo jest różnica między tymi dwiema postawami: ja mam przyjaciela dla siebie, a ja jestem dla kogoś przyjacielem!
Jezus chce być twoim prawdziwym przyjacielem. On pragnie przyjść i przebywać w twoim sercu, tak jak przyszedł i przebywał w domu Marty, Marii i Łazarza. On przychodzi do nas w swoim słowie, daje siebie w Komunii św., abyśmy odczuwali Jego przyjaźń, Jego bliskość. Od nas tak naprawdę zależy, czy przyjmiemy albo odrzucimy Jego przyjaźń. Od nas samych zależy, na ile odwzajemnimy Jego przyjaźń. Czy będziemy podobni bardziej do ewangelicznej Marii, która z tak ofiarną miłością odwzajemniła przyjaźń Jezusa, czy bardziej będziemy przypominać Judasza, który odrzucił przyjaźń i zdradził swojego przyjaciela?
Wielki Tydzień, który przeżywamy mocno sprawdza naszą zdolność do budowania przyjaźni, która zadaje trudne pytania, ocala, wiąże się z narażeniem dla drugiego, która daje wolność, która nie przemija. Przyjaźń można pielęgnować, oddać dla niej wszystko, co się ma najcenniejszego, tak jak to się stało w Betanii, bo prawdziwa przyjaźń jest bezcenna, ale można też oddać to, co jest najcenniejsze za bezcen, sprzedać za jedyne trzydzieści srebrników, szukając zaspokojenia osobistych ambicji, a nieraz po prostu zwyczajnych zachcianek. Wielkie tygodnie naszego życia równie mocno weryfikują nasze przyjaźnie i naszą zdolność do bycia przyjacielem.
Kto tak naprawdę jest moim przyjacielem? Co mogę zrobić, aby inni widzieli we mnie przyjaciela? W jaki sposób mogę być przyjacielem Boga?
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Więckiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej
Niedziela, 28 marca 2021 roku
Liturgia Niedzieli Palmowej przybliża nam zbawcze wydarzenie z życia Jezusa Chrystusa – uroczysty wjazd do Jerozolimy, który jest bezpośrednim przygotowaniem do Jego męki i śmierci na krzyżu. Tłumy witające wkraczającego do Jerozolimy Pana rzucały na drogę płaszcze i gałązki, wołając: Hosanna Synowi Dawidowemu. Triumf Chrystusa i Jego Ofiara są ze sobą nierozerwalnie związane. Jak mówił papież Franciszek, „ta uroczystość ma poniekąd dwojakie zabarwienie – słodkie i gorzkie, jest radosna i bolesna, ponieważ celebrujemy nią Pana, który wkracza do Jerozolimy i zostaje okrzyknięty przez swoich uczniów królem. Jednocześnie uroczyście czytany jest ewangeliczny opis Jego męki. Z tego względu nasze serce odczuwa przejmującą sprzeczność i w jakimś niewielkim stopniu doświadcza tego, co musiał czuć w swoim sercu Jezus owego dnia, kiedy radował się ze swoimi przyjaciółmi i płakał nad Jerozolimą”.
Podobnie jest też z naszym ludzkim i chrześcijańskim losem, który jest uczestnictwem w życiu Boskiego Mistrza. Co roku Kościół pozwala nam w Niedzielę Palmową, zwaną Niedzielą Męki Pańskiej, wsłuchiwać się na nowo w mękę Jezusa. To On siłą miłości pokonał zło i wziął na siebie całą nieprawość człowieka. W krzyżu Chrystusa odkrywamy prawdziwe oblicze Boga, zgodnie ze słowami samego Jezusa: Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (Mt 11, 27). W krzyżu Chrystusowym bowiem oblicze Boga nie traci nic ze swej wielkości i tajemnicy, a jednak staje się w sposób nadzwyczajny bliskie i przyjazne, ponieważ jest obliczem Tego, który w swoim Synu dzieli los człowieka aż do końca, także w jego najmroczniejszym aspekcie. Dlatego z Chrystusowego krzyża promieniują na całe ludzkie cierpienie moc i nadzieja odkupienia: dramat i tajemnica cierpienia – będące w istocie dramatem i tajemnicą naszego życia – nie zostają w ten sposób wyeliminowane, ale nie jawią się nam już jako coś mrocznego i bezsensownego. Dzisiaj trzeba nam rozradować się z tej Jezusowej miłości, która jest dowodem, jak nas Bóg i Ojciec umiłował, i podziękować za tak wielki dar i z niego płynące źródła łask dla nas.
Wielki Tydzień, który Niedzielą Palmową rozpoczynamy, to czas szczególniejszej zadumy nad tajemnicą krzyża i mądrym do niego podejściem. Syn Boży przyszedł na ziemię nie po to, by nas od krzyża uwolnić, by nam krzyż wyjąć z życia, lecz po to, by nas nauczyć dobrego i twórczego podejścia do niego. Krzyż nie ma nas załamywać i zniechęcać, lecz umacniać oczyszczać i napełniać nowym życiem. W miarę jak upływają lata naszego życia, ewangeliczna mądrość Niedzieli Palmowej staje się dla nas coraz bardziej czytelna. W naszym życiu jest wiele podniosłych momentów – kiedy uzyskujemy rozwój, sukcesy, osiągnięcia, gdy dni i tygodnie napełnia radość i pokój. Ale przychodzą momenty, gdy dotykają nas niepowodzenia, przykrości, choroby i cierpienia, które są naszymi krzyżami życiowymi. Gdy je będziemy mądrze przeżywać, wówczas będziemy stawać się ludźmi głębokiej mądrości, przygotowanymi na ten ostatni krzyż naszego życia, jakim będzie być może ostatnia choroba i śmierć. Ale po nich przyjdzie spotkanie ze Zmartwychwstałym i przebywanie z Nim w nieskończonej radości. Niedziela Palmowa i Pascha Jezusa Chrystusa ukazują nam drogę i pomagają nam się do niej przygotowywać. Wobec Jezusa zmierzającego na śmierć i ukrzyżowanego przypomnijmy sobie jeszcze inne Jego słowa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. (...) Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie (Mt 11, 28. 30).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Kazimierz Fryzeł CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Sobota, 27 marca 2021 roku
Wystarczyło nie przyjść tego roku na święto Paschy do Jerozolimy i schować się gdzieś, przeczekać nawet kilka lat, może kilkanaście. Zapomnieliby, a po cichu Jezus mógłby robić swoje, uczynić jeszcze wiele dobra, uzdrawiać, podnosić na duchu, zwracać zmarłe dzieci matkom itd. Jednak On patrzy szerzej, widzi więcej.
Bez pójścia do świętego miasta i wydania się na śmierć nie spełniłby woli Ojca i nie zbawiłby mnie. Może by uzdrowił mnie z reumatyzmu, albo nawet usunął Covid-19, tylko, że nie złamałby mocy grzechu i śmierci, a ja umarłbym już na wieki.
Pójść za Panem Jezusem w „przepaść Jego męki”, jak śpiewamy w Gorzkich Żalach, to także uczenie się patrzenia szerzej i dalej poza to, co podpowiada wygoda, oportunizm, czasem lęk. To znaczy także patrzenia dalej, poza horyzont mojego grzechu – że już nie ma ratunku, już tak musi być po prostu, „dajcie mi spokój” – już tak musi być. Ale Pan nas obroni tak jak pasterz owce.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Piątek, 26 marca 2021 roku
Atmosfera wrogości wobec Jezusa zagęszcza się i podejmowane są ciągle nowe próby przyłapania Go na bluźnierstwie, a potem oskarżenia. To przypomina polowanie, gdzie nagonka sztucznie ogranicza zwierzynie pole manewru, by potem „dzielni” myśliwi mogli obwołać zwycięstwo – tylko, że w bardzo nierównej walce.
W Ewangelii też jest bardzo nierówna walka, tylko, że tym mocniejszym jest zaszczuwany i oskarżany Bóg. Ostatecznie do Niego należy zwycięstwo. Jeżeli nie daje tego po sobie poznać i poddaje się tej przemocy, która osiągnie swój szczyt w Wielki Piątek, to dlatego, że w swej pokorze ciągle podejmuje próby ratowania człowieka, daje szansę na opamiętanie i odwzajemnienie miłości.
Chciałoby się tak pomóc Jezusowi, wystąpić z jakąś mową obrończą… Nie ma innego sposobu, jak przyłączenie się do Niego w momentach odczuwalnej – i niezasłużonej – nagonki na siebie, a także na wspólnotę Kościoła i danie nieprzyjaciołom szansy nawrócenia. Obrona jest konieczna, dyskutować można, ale tej postawy Jezusa nie może zabraknąć, by przypadkiem samemu nie kamienować innych.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Uroczystość Zwiastowania Pańskiego,
Czwartek, 25 marca 2021 roku
Uroczystość Zwiastowania Pańskiego jest ważnym wydarzeniem w życiu Kościoła. Rzeczywiście wcielenie Syna Bożego jest główną tajemnicą wiary chrześcijańskiej, a Maryja zajmuje w niej pierwszorzędne miejsce. Jaki jest jednak sens tej tajemnicy? Jakie ma ona znaczenie dla naszego konkretnego życia?
Zobaczmy przede wszystkim, co oznacza wcielenie. W Ewangelii według św. Łukasza słyszeliśmy słowa anioła skierowane do Maryi: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym (Łk 1, 35). W Maryi Syn Boży staje się człowiekiem. W ten sposób spełnia się proroctwo Izajasza: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel (Iz 7, 14). Tak, Jezus, Słowo, które stało się Ciałem, jest Bogiem-z-nami, który przyszedł, aby zamieszkać pośród nas i dzielić naszą ludzką kondycję. Św. Jan apostoł wyraża to następująco: A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1, 14). Wyrażenie «stało się ciałem» wskazuje rzeczywistość ludzką najbardziej konkretną i namacalną. W Chrystusie Bóg naprawdę przyszedł na świat, wszedł w naszą historię, zamieszkał pośród nas, dzięki czemu spełniło się głębokie pragnienie istoty ludzkiej, aby świat był naprawdę dla człowieka domem. Natomiast kiedy Bóg jest odrzucany, świat staje się miejscem niegościnnym dla człowieka, niwecząc równocześnie prawdziwe powołanie stworzenia, które ma być przestrzenią dla przymierza, dla «tak» miłości między Bogiem a ludzkością, która Mu odpowiada. To uczyniła Maryja, jako pierwsza z wierzących, mówiąc Panu «tak» bez zastrzeżeń.
Dlatego rozważając tajemnicę wcielenia, skierujmy nasze oczy także ku Maryi, patrząc pełni zadziwienia, wdzięczności i miłości, jak nasz Bóg, wkraczając w świat, zechciał polegać na wolnej zgodzie jednego ze swych stworzeń. Dopiero kiedy Maryja odpowiedziała aniołowi: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego! (Łk 1, 38), od owej chwili odwieczne Słowo Ojca rozpoczęło swoje ludzkie istnienie w czasie. Wzruszające jest to, że Bóg nie tylko szanuje ludzką wolność, ale wydaje się jej potrzebować. Widzimy też, że początek ziemskiego życia Syna Bożego jest naznaczony podwójnym «tak» wobec zbawczej woli Ojca: «tak» Chrystusa i «tak» Maryi. Właśnie to posłuszeństwo Bogu otwiera bramy świata na prawdę, na zbawienie. W istocie Bóg nas stworzył jako owoc swej nieskończonej miłości. Dlatego życie zgodnie z Jego wolą jest drogą do poznania naszej prawdziwej tożsamości, prawdy naszego istnienia, podczas gdy odsunięcie się od Boga oddala nas od nas samych i pogrąża w próżni. Posłuszeństwo w wierze jest prawdziwą wolnością, autentycznym odkupieniem, pozwalającym nam zjednoczyć się z miłością Jezusa, naśladując Jego staranie, by dostosować swoją wolę do woli Ojca. Odkupienie jest zawsze tym procesem doprowadzania woli ludzkiej do pełnej jedności z wolą Bożą.
Dzisiaj wychwalamy Najświętszą Maryję Pannę za Jej wiarę i wraz ze św. Elżbietą mówimy: Błogosławiona [jest], która uwierzyła (Łk 1, 45). Jak mówi św. Augustyn, Maryja najpierw poczęła Chrystusa w swoim sercu przez wiarę, a następnie fizycznie w swym łonie; Maryja uwierzyła, i wypełniło się w Niej to, w co wierzyła. Dziewica Maryja ze względu na swoją niezastąpioną rolę w tajemnicy Chrystusa stanowi obraz i wzór Kościoła. Także Kościół, podobnie jak uczyniła to Matka Chrystusa, winien przyjąć w sobie tajemnicę Boga, który przychodzi, aby w nim zamieszkać. Misją Kościoła, żywego Ciała Chrystusa, jest przedłużanie na ziemi zbawczej obecności Boga, otwieranie świata na coś większego od siebie samego, na miłość i światło Boga.
Tajemnica wcielenia, w której Bóg staje się nam bliski, ukazuje nam również niezrównaną godność każdego ludzkiego życia. Dlatego w swoim planie miłości, począwszy od stworzenia, Bóg powierzył rodzinie opartej na małżeństwie najwyższą misję – ma być ona podstawową komórką społeczeństwa i prawdziwym Kościołem domowym. Pewni tego, szczególnie małżonkowie, powinni być, zwłaszcza dla dzieci, konkretnym i widzialnym znakiem miłości Chrystusa do Kościoła. Wszyscy potrzebują świadectwa wierności, jedności i zdolności do przyjęcia życia ludzkiego, zwłaszcza najbardziej bezbronnego i potrzebującego pomocy.
Zwiastowanie Maryi jest również naszym zwiastowaniem. Bóg przekazuje Maryi wielką tajemnicę, największy Dar, jaki może dać – swojego Syna. Ale również przekazuje Go nam i przez nas innym. Zachęcajmy się do wypełniania naszego zadania zasiewania w świecie słowa Bożego i podprowadzania wszystkich do przyjmowania prawdziwego pokarmu Ciała Chrystusa. Módlmy się do Pana, aby spotęgował naszą wiarę, aby uczynił ją czynną i owocującą w miłości.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Kazimierz Fryzeł CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Środa, 24 marca 2021 roku
Udawanie jest powszechne wokół nas. Aktorom nawet płaci się za to, by nas zabawiali w naszych ulubionych filmach, serialach i programach. Wielu odgrywa coś na swoich popularnych kontach w mediach społecznościowych i zyskuje dużą sławę, rozpoznawalność. Rodziny nie opowiadają na forum publicznym o swoich kłopotach nawet właśnie za cenę udawania.
Jezus mówi o podstawowym mechanizmie nie tylko chrześcijaństwa, ale człowieczeństwa jako takiego – o prawdzie. Nie da się być człowiekiem dojrzałym, a co za tym idzie uczniem Chrystusa, jeśli nie ma we mnie prawdy o mnie samym, moich relacjach i zamiarach. Niemożliwym jest zbudowanie głębokiej więzi z drugim człowiekiem i Bogiem bez prawdy. Bez niej nie będzie prawdziwego oglądu osoby i wyboru, który cieszy.
Chyba najtrudniej przynieść wolność tym, którzy już z góry uważają się za wolnych – widać to w dyskusji Żydów z Jezusem – lub tym, którzy zamiast szukać prawdziwych kajdan w swoim sercu, zadowalają się przyznaniem, że są tylko jakieś zewnętrzne, bo jeszcze jakoś można je sobie wytłumaczyć.
W tym tygodniu skupiamy się już bardziej na męce Pana Jezusa. Nie da się przeżyć wyzwolenia w Triduum Paschalnym bez dostrzeżenia tego, co mnie naprawdę zniewala, czyli właśnie bez prawdy.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wtorek, 23 marca 2021 roku
Autorytety – ludzie, którzy mają coś do powiedzenia i to mądrze. Potrafią doradzić, znają się w szczegółach na swojej dziedzinie, eksperci. Zapraszani do programów telewizyjnych i radiowych, chętnie oglądani w intrenecie. Wyjaśniają, jak coś jest skonstruowane, jak funkcjonuje gospodarka, dlaczego wirusy zabijają, co rozważał Napoleon, wracając spod Moskwy.
Można też stać się znawcą spraw religijnych – dlaczego np. Komunia Święta ma być podawana do ust, a nie na rękę, która z modlitw jest najskuteczniejsza i jak skutecznie ewangelizować. Albo można stać się znawcą samego Pana Boga i Jemu bliskich – co Jezus myślał, uwalniając kobietę pochwyconą na cudzołóstwie, co czuła Matka Boża na drodze krzyżowej Syna, czego tak naprawdę bali się apostołowie w czasie burzy na jeziorze.
Łatwo stać się takim „ekspertem od Boga”, a jednocześnie w tej samej chwili być człowiekiem, który Go zna najmniej ze wszystkich. I łatwo znowu powiedzieć, że takimi byli faryzeusze. Tylko, że już nie chodzi o nich, ale o mnie, który tak wiele wiem i mam te sprawy tak „obcykane”, że nie zauważyłem, iż Jezus stał się bardzo pokorny, uniżony, a ja mówię o Nim już nie tylko ponad głowami słuchaczy, ale i ponad Jego głową.
Syn Człowieczy zostanie wywyższony, bo najpierw zniży się do poziomu mojego grzechu i nieprawości. Uwierzę na nowo, spotykając Jezusa tam, gdzie na mnie czeka – w mojej nieprawości, pysze i nadmiernej ufności w swoją wiedzę i zdolności.
Zbaw mnie, Panie, od wywyższania się ponad Ciebie i bliźnich, i dopomóż zejść do głębin mojego życia i Twojej miłości!
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Poniedziałek, 22 marca 2021 roku
Oj, jak niedobrze, gdy nas się odziera z dobrej opinii! Kłamstwa, oszczerstwa, fake newsy, niesprawdzone informacje czy półprawdy bolą przede wszystkim bezpośrednio zainteresowanych, ale niszczą wszystkich, bo wystawiają na wielką próbę wzajemne zaufanie i więzi społeczne. Ileż potem trzeba włożyć wysiłku, żeby wszystko odkręcić, a często jest to zupełnie niemożliwe. Im głośniejsze kłamstwo, tym mocniej przywiera to „błoto” i trudno naprawić szkodę.
Starotestamentalną niewinną Zuzannę fałszywie oskarżono – dzięki mądrości Daniela została uwolniona, a sprawcy krzywdy sprawiedliwie ukarani. Ale przecież kobieta, którą przyprowadzono do Jezusa, miała czego się wstydzić i kara jej się należała. Jezus nie zważa na to, że straciła swoją dobrą reputację i na to, że On także, uwalniając ją z grzechów, może stracić ją w oczach uczonych w Piśmie i faryzeuszów, i nie tylko jej nie potępią, ale odsyła wolną. Nie została ukamienowana, nie została potępiona, ale przemieniona przez spotkanie z Bogiem-Człowiekiem, który wziął na siebie jej winę i utracił zamiast niej dobrą opinię.
Jednym z przejawów pokusy samozbawienia jest walka ze wszystkich sił o swoje dobre imię, a szczególnie o to, jak wyglądam w oczach innych. Przykładów w sieci aż nadto – to, co powierzchowne, szybko i łatwo zwycięża głęboką prawdę. Nie zyskam dobrej reputacji przez swoje wysiłki, ale tylko przez ufne zwrócenie się do Jedynego, który może usprawiedliwić i uwolnić od fałszywego głosu diabła, że nie ma już dla mnie ratunku i mogę liczyć jedynie na siebie.
Wybaw mnie, Panie, od nieustannej troski o opinię o mnie i dopomóż dojść do Twojego krzyża, gdzie zyskam miano Twojego przyjaciela i dziecka.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Niedziela, 21 marca 2021 roku
Kościół Wschodni w piątą niedzielę Wielkiego Postu czci św. Marię Egipcjankę. Mieszkała w Aleksandrii i prowadziła grzeszne życie. Pewnego razu wybrała się z pielgrzymami do Jerozolimy na święto Podwyższenia Krzyża. Nie uczyniła tego z pobożności ani z chęci zmiany swojego życia, ale chciała wesoło spędzić czas z ludźmi, którzy udawali się w podróż statkiem. Pragnęła z życia czerpać pełnymi garściami. Wysiadła w Jaffie i z pielgrzymami udała się do Jerozolimy. Potem z tłumem ludzi, którzy szli pokłonić się miejscu, gdzie stał krzyż i gdzie był grób Jezusa, chciała wejść do świątyni. Ale gdy podeszła do drzwi, jakaś siła odepchnęła ją i nie pozwoliła jej wejść. Z początku pomyślała, że to tłum, który wchodził do kościoła, stoi na przeszkodzie. Gdy wszyscy weszli do środka, ona nadal stała na zewnątrz i jakaś niewidzialna siła nie pozwalała jej wejść do środka. W tej chwili zrozumiała, że jest niegodna, by wejść do domu Bożego. Pierwszy raz w życiu zdarzyło się jej, że nie mogła osiągnąć tego, czego chciała. Dotarło do niej, że tym, co ją zatrzymuje na progu, jest ona sama – jej skupienie na sobie i odwrócenie od Boga. Zrozpaczona podniosła oczy i nad wejściem zobaczyła ikonę Matki Bożej. Zawołała do Niej: „Skoro Twój Syn mnie odpycha, Ty mnie przyjmij! Pozwól mi ujrzeć miejsce, gdzie dokonało się także moje zabawienie!”. Po tej modlitwie z lękiem podeszła do drzwi, tym razem już żadna siła jej nie odepchnęła. Rozpoczęła się jej droga nawrócenia. Po swoim chrzcie resztę życia spędziła na pustyni w Ziemi Świętej oddana modlitwie i postom.
Może pojawić się pytanie, dlaczego w taki sposób Bóg tylko ją zatrzymał, a innych ludzi, nie. Przecież byli wśród nich ludzie grzeszni. Dlaczego zatrzymana została tylko ona jedna, choć może obok niej wchodzili więksi grzesznicy? O co więc chodzi? Możemy domyślać się, że Bóg w tej niewykształconej, grzesznej, nieszczęśliwej, młodej kobiecie zobaczył wielkie serce. Dlatego została wyróżniona – Pan zatrzymał ją, by obudzić jej sumienie. Wydaje się, że wielu ludzi przyszło tam, by przedstawić swoje intencje, prośby, a ona przyszła tylko po to, aby zobaczyć miejsce śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Najbardziej chyba dotknęło ją, że nawet to jest jej zabronione. Ona to zrozumiała, to był przełomowy moment w jej życiu.
Stajemy dzisiaj w kościele, uczestniczymy we Mszy Świętej, przyszliśmy z dobrymi intencjami, przecież i u nas jest wielkie serce, chęć dobrego przeżycia Wielkiego Postu. Co powinniśmy zrobić? Z pomocą przychodzi nam dzisiejsze słowo Boże.
Fragment Ewangelii według św. Jana ukazuje nam Greków, którzy przybywają do Jerozolimy i chcą zobaczyć, poznać Jezusa. Chcą usłyszeć Jego naukę. Odpowiedź Jezusa jest zaskakującą i na pewno nie jest skierowana tylko do Greków, ale do nas wszystkich: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Słyszeliśmy te słowa niejeden raz, może nawet znamy je na pamięć. Jednak droga od teorii do praktyki jest długa. Jeżeli naszym życiem chcemy przynieść obfity plon musimy obumrzeć. Czas wielkopostny to nasze umieranie dla egoizmu, obmowy, zniecierpliwienia, plotek, zdenerwowania, nałogów, naszych grzechów… To umiejętność spojrzenia dalej niż śmierć. Tak wiele potrafimy zrobić dla zabezpieczenia swojego życia doczesnego, a ile gotowi jesteśmy zrobić dla życia wiecznego?
I dalsze słowa Jezusa mówiące o służbie: A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. Iść za Jezusem, naśladować Go, iść Jego śladami – to jeszcze większe wyzwanie. Być z Nim w wypełnieniu woli Bożej, modlitwie, cierpieniu, męce i śmierci na krzyżu. Nie łatwo było iść tą drogą apostołom – zasypiają w Ogrójcu, uciekają przy Jego pojmaniu, nie widać ich na drodze krzyżowej ani pod krzyżem. Może i moje naśladowanie Chrystusa tak wygląda…?
Drzwi kościoła dzisiaj nie zamknęły się przede mną, żadna niewidzialna siła nie zatrzymała mnie. Widać Bóg ma inny plan, by poruszyć moje serce, by pomóc w moim nawróceniu, tylko czy ja chcę to usłyszeć, czy chcę przemienić moje życie?
W regule Bractwa Jezusowego z Guadenthal zapisano: „Nie mów o Chrystusie tylko wtedy, kiedy ciebie pytają. Żyj tak, aby cię o Niego pytano”.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Krzysztof Szczygło CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Sobota, 20 marca 2021 roku
Akcja dzisiejszej Ewangelii – podobnie jak wczorajszej i tej z najbliższego poniedziałku – rozgrywa się w Jerozolimie, w czasie Święta Namiotów. Trwa ono pełny tydzień, a ze względu na swe liczne i wspaniałe obrzędy wspominające całą historię Izraela bywa nazywane przez lud po prostu „Świętem”. Uroczysty był nade wszystko ostatni dzień, poświęcony liturgii wody. Najwyższy kapłan zstępował w procesji do doliny Cedronu, do samego źródła Gichon. Stamtąd przelewał do obszernych mis wodę, którą w drodze powrotnej do świątyni kropił pola, domy, ludzi i na koniec siedemdziesiąt wołów przeznaczonych do uroczystej ofiary tego dnia.
Nawiązując do tej liturgii, Jezus powiedział do swoich uczniów i do tłumów: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza (J 7, 37-38). Chciał przez to powiedzieć, że w Nim urzeczywistnia się to, co prorocy zapowiadali dla czasów mesjańskich: że Bóg sprawi, by wytrysnęło źródło wody żywej i zaspokoiło pragnienie Izraela oraz wszystkich narodów.
Dzisiejszy fragment Ewangelii mówi o ludziach, którzy spotkali Jezusa. Jedni zadali sobie trud słuchania tego, co ma On do powiedzenia, aby wyrobić sobie o Nim własne zdanie. Takimi byli choćby strażnicy, którzy doszli do wniosku, że jest On kimś niezwykłym, bo nigdy jeszcze żaden człowiek nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia (J 7, 46). Inni – jak faryzeusze – usprawiedliwiali się tym, że żaden prorok nie powstaje z Galilei (J 7, 52) i czuli się zwolnieni z trudu szukania prawdy. Jezusa zaś postanowili usunąć, by swoim nauczaniem nie niepokoił ich sumień. W ten sposób na Nim wypełniły się słowa proroka Jeremiasza: Powzięli przeciw mnie zgubne plany: (...) zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina (Jer 11, 19).
Dziś słowo Boże wzywa nas do rachunku sumienia z naszego osądzania ludzi. Czy ludzi nie potępiamy i nie odrzucamy pochopnie, nie zadając sobie trudu poznania prawdy o nich? Pamiętajmy, że osądzając człowieka, osądzamy Chrystusa, który powiedział: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 45).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Uroczystość Św. Józefa Oblubieńca Maryi
Piątek, 19 marca 2021
Ludzie uczciwi nie są „wygodni”. Przeszkadzają w obchodzeniu prawa, w nieuczciwym bogaceniu się. Iluż uczciwych zniszczono, bo przeszkadzali w osiągnięciu nieuczciwych celów. Cierpienie i prześladowanie jest probierzem prawdziwej sprawiedliwości. Jeśli ktoś stara się być dobrym tylko ze względów koniunkturalnych, przestanie nim być, gdy za uczciwość trzeba będzie zapłacić wysoką cenę.
Taką właśnie sytuację – historię człowieka prawego, prześladowanego za swoją sprawiedliwość – pokazuje nam dzisiejsze czytanie z Księgi Mądrości. Opisuje ono również reakcję ludzi złych, którzy nie mogą znieść sprawiedliwego i przygotowują plan zniszczenia go. Przeliczają się jednak, nie doceniając Bożej mocy. Stając po stronie zła przeciwko dobru, człowiek może przez chwilę triumfować. Ale to Bóg wybiera strategię i to On odniesie zwycięstwo.
Fragment ten tradycja Kościoła odnosi do Chrystusa. Opis autora Księgi Mądrości uprzedza bowiem to, co stało się z Jezusem. To On jest tym niewinnym, przeciw któremu sprzysięgło się całe zło świata, aby pozbawić Go życia. Szatan jednak przeliczył się. Nie może podnieść ręki na Zbawcę, dopóki On sam nie uzna, iż oto nadeszła godzina, by oddał swoje życie. I pomimo tego, iż śmierć Jezusa na krzyżu wyglądała na klęskę, to ostatecznym jej aktem było zmartwychwstanie.
Mamy dokładnie dwa tygodnie do Wielkiego Piątku i końcowe zdanie dzisiejszej Ewangelii: Nie nadeszła jeszcze godzina Jego (J 7, 30). Dociera ono do nas jako zachęta do duchowego przygotowania się do celebracji tej godziny, która wyznacza punkt docelowy ziemskiego życia Jezusa oraz dopełnienie historii zbawienia.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Czwartek, 18 marca 2021 roku
W codziennym zabieganiu tłumaczymy, że nie mamy czasu na Mszę św., bo tyle rzeczy mamy do zrobienia; że nie mamy czasu dla Boga, bo... takie jest życie. A przecież to On jest dawcą życia, zarówno doczesnego, jak i wiecznego.
Biblijny autor utrwalający na piśmie historię wyjścia narodu wybranego z Egiptu i jego wędrówki przez pustynię do Ziemi Obiecanej niejednokrotnie musiał pisać, że Izrael jest ludem o twardym karku i wspominać chwile, w których naród ten sprzeniewierzył się nadanemu przez Boga prawu. Jeden z opisów dotyczy budowy złotego cielca. Czyniąc sobie bożka, Izraelici obrazili prawdziwego Boga, który wyprowadził ich z Egiptu. Pragnąc dobitniej pokazać istotę grzechu, którego dopuścili się Izraelici, natchniony pisarz przedstawia działanie Boga na sposób ludzki: oto gniew Boży rozpala się przeciw Izraelitom, by ich wyniszczyć. Budując sobie bożka, Izraelici obrazili Boga i skazali się na zagładę, ponieważ zaprzeczyli sensowi swojego istnienia. Jak może istnieć naród wybrany, skoro nie istnieje Ten, który go wybrał? Mojżesz wstawia się jednak za ludem, wypraszając Boże przebaczenie.
O ile w dzisiejszym pierwszym czytaniu Mojżesz jest obrońcą Izraelitów, o tyle w Ewangelii staje się oskarżycielem. Zatwardziałość ich serc pogłębiła się bowiem: nie rozpoznają w Jezusie Mesjasza, którego oczekiwali, choć świadczą o Nim zarówno studiowane przez nich Pisma, jak i świadectwo Jana Chrzciciela, czy w końcu dzieła samego Jezusa. Nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie (J 5, 40) – wyrzucał Jezus swoim współczesnym.
Wielki Post jest okresem, kiedy Bóg wzywa nas do tego, byśmy poświęcali Mu więcej czasu. Przypomina nam, że nic nie jest ważniejsze od Niego. Czy zawsze o tym pamiętamy? Dla wielu ludzi ważniejsze są wybory polityczne, mecz piłkarski, pokaz mody lub festiwal filmów, niż to, co Jezus powiedział w odniesieniu do ich zbawienia wiecznego.
Słuchając słowa Bożego, przyjmujmy je z pokorą, byśmy nie zasłużyli na naganę Chrystusa: Nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie (J 5, 40).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Środa, 17 marca 2021 roku
Niektórzy filozofowie, próbując wyjaśnić tajemnice świata, przyznają, że istnieje Ktoś, kto stworzył wszystko, bo świat jest zbyt skomplikowany i zbyt rozumny, by mógł powstać samoistnie. Jednocześnie jednak widząc w nim zło i cierpienie, twierdzą, że ta Istota Najwyższa nie angażuje się w sprawy świata. Według nich Bóg stworzył świat i nie interesuje się dalej jego losami.
Biblia ukazuje nam zupełnie inny obraz Boga – świadczy o tym tekst dzisiejszej liturgii słowa. To Bóg bliski swojemu ludowi, angażujący się w jego życie, wyzwalający go z niewoli. To Bóg, który mówi: Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49, 15). To Bóg, który jest dobry dla wszystkich, a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył [...] podtrzymuje wszystkich, którzy upadają i podnosi wszystkich zgnębionych (Ps 145 (144), 9.14). Chrystus przyszedł, aby pełniej ukazać nam to miłosierne oblicze Boga zaangażowanego w los człowieka, pragnącego jego dobra. Dlatego czyni takie gesty jak ten, w którym Jezus uzdrowił paralityka z Betesdy w dzień szabatu. Jest to niezrozumiałe, a nawet pod pewnymi względami absurdalne, ponieważ zachowywanie szabatu stanowiło największy znak szacunku, jaki człowiek winien jest Bogu. Sam Jezus postawił problem swojej tożsamości w kategoriach: skoro szabat jest nienaruszalnym przykazaniem Boga, to ten, kto go narusza, jest albo grzesznikiem, albo Bogiem, albo kimś, kto został przez Niego delegowany, aby szabat naruszyć. Żydom, zgorszonym uzdrowieniem w szabat, mówi: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam (J 5, 17).
W zbawczym działaniu Boga nie ma ani chwili przerwy. Bóg jest życiem, ma życie w sobie samym (J 5, 26) i udziela nam go nieustannie. Nieustannie wychodzi do nas ze swoją łaską. Czy ją przyjmujemy? Zależy to od tego, jak wykorzystamy ten czas Wielkiego Postu. Bóg jest Tym, który nigdy nie zapomina o żadnym człowieku; nigdy nie skazuje na śmierć i zapomnienie dzieła swoich rąk. Człowiek nie jest bytem ku śmierci, ale bytem ku zmartwychwstaniu. Chrystus oddał swoje życie, by wybawić nas od śmierci. Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne – mówi Jezus (por. J 5, 24).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wtorek, 16 marca 2021 roku
Na walkę z tym co dzieje się za oknem patrzy się wyłącznie pod kątem odmrożenia gospodarki. Zapanowała ogólna depresja, firmy upadają jedna po drugiej. Bóg przestał nas obchodzić, a Kościół zaczął nam ciążyć. Mamy ochotę zatrzasnąć na dobre drzwi naszych kościołów i zacząć wieść przyjemne życie poza religią – powiedział nie tak dawno kardynał Robert Sarah.
Modlimy się dzisiaj na rozpoczęcie Eucharystii: Spragnieni, przyjdźcie do wody, chociaż nie macie pieniędzy, przyjdźcie i pijcie z radością (Antyfona na wejście). Tam, gdzie jest woda, tam jest życie. Na pustyni z daleka widać, gdzie znajdują się cieki czy zbiorniki wodne. Bez wody wszystko zamiera. Wystarczy jednak, by pojawiła się, a życie bujnie się rozwija. Doskonale o tym wie kardynał Sarah pochodzący z Gwinei, z afrykańskiego lądu To naturalne znaczenie wody wykorzystuje w swej przepowiedni prorok Ezechiel. Rzeka wypływająca spod bramy świątyni, rozlewająca się coraz szerszym strumieniem, przynosi życie i uzdrowienie wszędzie tam, gdzie przepływa. Wraz z nią pojawia się roślinność i zwierzęta, słowem – życie. Strumień w wizji Ezechiela wypływa ze świątyni. Wszelkie życie pochodzi od Boga.
W scenie z dzisiejszej Ewangelii symbolika wody powraca. Jest to woda, która przynosi uzdrowienie. Wielu chorych czeka przy Sadzawce Owczej, aby w odpowiednim momencie wejść do niej i zostać uleczonym. Jezus, uzdrawiając paralityka, ukazuje siebie jako źródło życia. Nie woda sadzawki, ale On sam uzdrawia. Chrystus jest źródłem życia i zdrowia.
Wielki Post był pierwotnie okresem ostatecznego przygotowania katechumenów do przyjęcia sakramentu chrztu. Dziś również dorośli katechumeni przygotowują się do chrztu, a ochrzczeni w dzieciństwie do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych podczas liturgii Wigilii Paschalnej. Przez zanurzenie w wodzie chrztu zostaliśmy zanurzeni w mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, które przynoszą nam życie – uzdrowienie z wszelkich grzechów. My wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Jezusa Chrystusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć – pisał św. Paweł w Liście do Rzymian (Rz 6, 3). Uczestnicząc w Eucharystii, stajemy się uczestnikami Ofiary Chrystusa. On przychodzi, by oczyścić nas z grzechów. Boże miłosierdzie jest jak woda rozlewająca się szeroko na pustyni naszego życia i przywracająca życie wszędzie, gdzie dotrze. Bogu, który pragnie rozlewać na nas swoje łaski, powierzmy swoje życie.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Poniedziałek, 15 marca 2021 roku
Święty Klemens Hofbauer (1751-1820), którego w liturgii Kościoła dzisiaj wspominamy, podczas swojej działalności w Warszawie spotykał na ulicach miasta bezdomne dzieci. Prowadził je do domu parafialnego, tam karmił je, starał się uczyć zawodu i zapewniał chrześcijańskie wychowanie. Wkrótce takich dzieci było coraz więcej. Wówczas ów święty otworzył schronisko Dzieciątka Jezus dla bezdomnych chłopców, którego celem było zapewnienie wychowankom odzienia i wyżywienia. Klemens i jego współbracia redemptoryści zmuszeni byli do nieustannej żebraniny. Czynili to bez żadnego wstydu.
Pewnego dnia Klemens wszedł do piekarni, aby kupić trochę chleba i widział, że piekarz nie ma pomocnika. Pozostał z nim przez cały dzień, pracując i wykorzystując w ten sposób umiejętności nabyte w czasie, kiedy pracował jako piekarz. Zdobył w ten sposób chleb dla swoich chłopców na ten dzień i na wiele następnych. Przy innej okazji Klemens poszedł żebrać do pewnego baru – jak czytamy w jego życiorysie – i kiedy prosił o jałmużnę, jeden z pracowników plunął mu piwem w twarz. Klemens spokojnie otarł twarz i odpowiedział: „To dla mnie. A teraz, proszę, dajcie mi coś dla moich chłopców”. Obecni w barze ludzie byli wstrząśnięci chrześcijańską postawą Klemensa i zebrał on wtedy aż sto srebrnych monet. Kiedy już naprawdę nie miał za co utrzymać schroniska i podopiecznych, widziano wówczas apostoła Warszawy i patrona Wiednia klęczącego i pukającego do tabernakulum. Prosił w ten sposób Jezusa o cud. I znajdował zawsze jakieś rozwiązanie.
Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie – mówi Jezus do współczesnych. Znaki Bożego działania są po to, by umacniać naszą wiarę. Z drugiej jednak strony to właśnie wiara jest warunkiem dostrzegania Bożego działania w naszym życiu. Jeśli ktoś nie chce zobaczyć cudu, zawsze będzie tłumaczył, że to tylko zbieg okoliczności. Dla wierzącego nie ma zbiegów okoliczności. Jest zawsze zamierzone i precyzyjne Boże działanie. Takim precyzyjnym Bożym działaniem było uzdrowienie przez Jezusa syna urzędnika królewskiego. Urzędnik ów nie czekał na specjalne zapewnienia. Zobaczył cud, bo uwierzył słowu, które Jezus powiedział do niego.
Cała historia zbawienia to dzieje zamierzonego i precyzyjnego Bożego działania podejmowanego po to, by doprowadzić człowieka do nowego nieba. Bóg przemawia do nas przez znaki. W sposób szczególny widzimy to w liturgii. Wierzymy, że gdy uczestniczymy w Eucharystii, pod postacią chleba i wina jest wśród nas obecny Chrystus – ten sam, który chodząc dwa tysiące lat temu po Galilei, uzdrawiał chorych. On ma moc uzdrawiać także nas z naszych chorób, z niemocy ducha i ciała. Przyjdźmy więc dziś do Niego z wszystkim, co jest dla nas trudne i bolesne, i prośmy, by przemienił nasz smutek w radość.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Niedziela, 14 marca 2021 roku - LAETARE (Niedziela Radości)
Fragment Ewangelii według św. Jana dany nam na kolejną niedzielę Wielkiego Postu przedstawia spotkanie Jezusa z Nikodemem. Członek Wysokiej Rady, człowiek uczony, o szerokich horyzontach, w swoim myśleniu nie zamyka się szczelnie, jak czynią to faryzeusze.
Spotkanie ma miejsce późnym wieczorem czy nawet już nocą. Może sam Nikodem nie chciał, aby zauważono jego spotkanie z Mistrzem z Nazaretu, a może Jezus wyznaczył mu tę porę. Po pracowitym dniu głoszenia słowa, czynienia cudów, Jezus mógł spokojnie rozmawiać. Przedmiotem rozmowy Nikodema z Jezusem było to, co jest najważniejsze dla każdego człowieka – sens życia, szukanie drogi szczęścia, oczekiwanie Mesjasza, pytania o wieczność. Z przedstawionego przez św. Jana przebiegu całej rozmowy wypływają trzy ważne tematy – miłość, wiara i sąd. Te zagadnienia łączą całą dzisiejszą liturgię słowa.
Pierwszy temat – miłość. Słowami: Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne, Jezus potwierdza, przypieczętowuje tę prawdę, że Bóg jest Miłością. Czy z tym stwierdzeniem św. Jana o umiłowaniu nas, grzesznych ludzi przez Boga nie oswoiliśmy się do tego stopnia, że to już nie robi na nas wrażenia? A to jest samo centrum troski Boga o człowieka.
Jezus przypomina dalej o miłości Boga do człowieka podczas wędrowania Izraelitów przez pustynię. Wtedy Izraelici zdradzili Boga. Dotknęła ich klęska jadowitych węży. Ale i w tej sytuacji Bóg okazuje miłość – wywyższony znak węża staje się źródłem ocalenia, obrazem miłości Boga.
Dalsza historia narodu wybranego ukazuje kolejne niewierności, brak szacunku do Bożych posłańców. Następuje niewola babilońska. Po 70 latach Bóg posługuje się Cyrusem, pogańskim królem, aby Izraelici po raz kolejny mogli doświadczyć miłości Boga – odzyskują wolność.
Najmocniejszym dowodem miłości Boga do człowieka było posłanie Syna na ziemię. Jak mówił św. Alfons Liguori, „Bóg oszalał z miłości do człowieka”. To wszystko, co Jezus czynił, pielgrzymując po Palestynie, a ostatecznie wydarzenia Wielkiego Piątku, przypieczętowują nieodwołalną darmową miłość Boga do człowieka.
Drugi temat – wiara. Jezus jasno podkreśla, że całe dzieło miłości Boga wobec człowieka może wydawać owoce pod warunkiem uwierzenia w Niego: Aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne.
Wiara utożsamiana jest z miłością. Bogu możemy zawierzyć, bo Go kochamy. Miłość zasługuje na wiarę. Ktoś kochający mnie chce mojego dobra, szczęścia – wierzę mu. Tym bardziej wierzę Bogu, bo Jego miłość jest bezgraniczna. Św. Paweł przypomina nam, że łaską jesteśmy zbawieni przez wiarę, nie z uczynków, abyśmy się nie chlubili.
Trzeci temat – sąd. Jezus potwierdza istnienie sądu. Jednocześnie ukazuje, że istotą tego sądu nie będzie powołanie sędziów, badanie postępowania człowieka i orzekanie kary. Sąd będzie polegał na odniesieniu naszego życia do Chrystusa. O sobie Chrystus powiedział, że jest Światłością świata. Sąd polega na tym, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światło, bo złe były ich uczynki.
Spotkanie z Chrystusem będzie spotkaniem z Nim jako Światłością, spotkaniem, które pozwoli ocenić nasze wybory – czy opowiadaliśmy się w życiu za Nim, czy przeciwko Niemu. Wynik tej oceny zadecyduje, po której znajdziemy się stronie: czy to będzie strona światłości, a więc strona ludzi zbawionych, czy też zapanuje ciemność, utrata wiecznego szczęścia.
Jezus przekazuje nam tę prawdę, że sąd nad nami dokonuje się tak naprawdę każdego dnia. Jaki będzie wynik tego sądu zależy od nas samych, od naszych wyborów za kim czy za czym będziemy się opowiadać. Ten ostateczny sąd przy powtórnym przyjściu Jezusa na ziemię będzie potwierdzeniem wyroku sądu, jaki ma miejsce codziennie.
Czas Wielkiego Postu niech będzie zachętą dla nas, szczególnie teraz w czasie trwania pandemii, do osobistego spotkania z Jezusem na wzór Nikodema. Otwierajmy umysł, serce Chrystusowi. Na nowo odkrywajmy i doświadczajmy miłości Boga do nas. Wszystkie nasze sprawy, radości i kłopoty z ufnością zawierzajmy Bogu. Prośmy o odwagę, by w świetle miłości Boga dokonywać codziennie właściwych wyborów. Światłość – Chrystus niech oświeca drogi naszego ziemskiego pielgrzymowania.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Tomasz Mular CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Sobota, 13 marca 2021 roku
Amerykański pisarz Thomas Elliot mawiał, że większość problemów na świecie powodują ludzie, którzy chcą być ważni. O takim ważnym człowieku opowiada dziś w Ewangelii Chrystus. Jest nim faryzeusz, który przybywa do świątyni i staje przed Bogiem. Wylicza, ile jest w nim uczciwości, ile dobra, ile przestrzegania Prawa. Ten człowiek rzeczywiście ma z czego być dumny. I napełniwszy się własną pychą, wychodzi ze świątyni. Ale Bogu to się nie podoba. Ktoś zapyta: dlaczego? Przecież to był dobry człowiek, który przestrzegał Prawa. Tak, przestrzegał Prawa, ale nie było w nim miłości i pokory. Nie było w nim ludzkich odruchów. Nie było w nim refleksji nad swoimi złymi czynami.
Św. Jan Apostoł pisał: Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Na tym polega dramat faryzeusza, że nie potrafił połączyć wierności Prawu i spełniania obowiązków z miłością i przyznaniem się do swoich błędów. Jest człowiekiem, który jedynie potrafi chwalić się swoją – jak mu się wydaje – doskonałością.
Jezus docenia natomiast i chwali celnika, który w swej pokorze wyznaje swoje błędy. Jest mu wstyd i przeprasza Boga. Zauważył, że przed Bogiem jest nikim i że za zło trzeba przepraszać. Miał świadomość, że przed Panem trzeba być pokornym.
Dziś Chrystus pyta każdego z nas, czy jesteśmy bardziej podobni do owego faryzeusza, który dumny był ze swych czynów, czy może do celnika, który przepraszał za zło, które – jak każdy człowiek – popełnił w swej ułomności. Jak to jest w naszym życiu?
Pewien anonimowy autor napisał modlitwę współczesnego faryzeusza. A brzmi ona tak:
„Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak ci wszyscy porządni «moherowi katolicy», co to latają do kościoła, słuchają katolickiej rozgłośni i chcą kobiety po aborcji zamykać do więzienia.
Słucham swojego sumienia i dlatego nie dbam o przepisy, nawet Kościoła, wspieram ochronę zagrożonych gatunków zwierząt i modlę się w lesie, bo wiem, że Ty jesteś wszędzie.
Jednego tylko nie rozumiem, dlaczego nazywają mnie faryzeuszem…”.
Przesada? Niekoniecznie. Ostrze dzisiejszej przypowieści wymierzone jest w tych, którzy w swoim życiu nie chcą dostrzec swojego grzechu. Niestety w dzisiejszych czasach poczucie grzechu jakby zanika. Tę sytuacje zauważył już 70 lat temu papież św. Pius XII, który mówił, że największym grzechem współczesności jest to, że ludzie utracili poczucie grzechu.
Słowo „grzech” coraz rzadziej wypowiadamy w mowie codziennej. To, co do niedawna było grzechem, dziś nazywane jest kłopotem, niedogodnością, błędem lub pomyłką. Język kształtuje obyczaj. Ludzie dzisiaj już nie kłamią, tylko „rozmijają się z prawdą”. Kradzież została zastąpiona „przywłaszczeniem mienia”, „narażeniem na straty”. Nawet zabijanie nienarodzonych określa się „zabiegiem”, który jest „prawem kobiety”. Także konkubinat nie jest już „cudzołóstwem”, ale „okazywaniem miłości”. Wydaje się, obserwując pewne zachowania, że słowo „grzech” stało się archaiczne, nawet niepoważne. To wszystko prowadzi do zamazania różnicy pomiędzy dobrem a złem.
Niestety takie subiektywne podejście do sprawy swojego sumienia powoduje, że człowiek dorosły w swoim rozwoju duchowym zatrzymuje się na poziomie małego dziecka.
Proboszcz pewnej parafii zachęcał swoich wiernych do spowiedzi w czasie misji świętych. Jeden z mężczyzn na ten apel odpowiedział:
„Ja tam nie idę do żadnej spowiedzi. Nikogo nie zabiłem, nic nikomu nie ukradłem, ciężko pracuję i nie mam żadnych grzechów”.
Na to proboszcz odrzekł: „A to jesteś wyjątkiem”.
I zaraz dodał: „Są dwa rodzaje ludzi, którzy nie popełniają grzechów: dzieci niemające jeszcze pełnego rozeznania i dorośli, prawdziwi biedni, którzy tę możność rozeznania już utracili”.
Kiedy człowiek nie uznaje swego grzechu, zamyka się także na wiarę. Co więcej, św. Augustyn mówił nawet, że „chrześcijanin świadomy swych grzechów jest jeszcze chrześcijaninem, zaś człowiek nieuważający się za grzesznika, nie może być chrześcijaninem”. Świadomość swoich grzechów pozwala nam nazywać się chrześcijanami. Bez tego nie będziemy w stanie nawrócić się i szukać przebaczenia.
Dzisiejszy dzień jest dobrym czasem, aby może stanąć w prostocie przed Bogiem, powierzyć Mu swoje życie i jak celnik wyznać: Boże, bądź miłosierny dla mnie grzesznego. Grzech jest chorobą duszy, dlatego żeby ratować swoje życie warto dłużej nie czekać i przed Bogiem w konfesjonale wyznać to, co jest grzechem, a co ze względu na naszą pychę i obłudę ukrywamy. Bo jak mówił biskup Nowego Jorku Fulton Sheen: „Być grzesznikiem, to nasze nieszczęście, ale być tego świadomym to nasza nadzieja”.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Łukasz Baran CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Piątek, 12 marca 2021 roku
Gdzie się znajduje najważniejsze dla nas prawo? Czy jest w naszej konstytucji, a może w kodeksie prawa karnego? Myślę, że odpowiedź możemy znaleźć, sięgając po Biblię. Najważniejsze dla nas prawo znajduje się w Biblii. Pan Jezus w dwóch zdaniach daje nam najważniejsze prawo.
Faryzeusze poprzez trudne pytania chcieli ośmieszyć Nauczyciela, za którym szły tłumy. Jeden z nich zadaje Jezusowi pytanie: Jakie jest w Prawie największe przykazanie? Pewnie uważał, że Jezus nie będzie mógł dać zadawalającej odpowiedzi. Jezus bowiem nie kończył żadnej szkoły rabinackiej i nie był uczonym w Prawie. Uczeni żydowscy doszukali się, bowiem w Prawie Mojżeszowym 248 nakazów i 365 zakazów, co daje w sumie 613 przykazań. Żydzi dzielili je na wielkie i małe. Nie było wśród nich zgody, które z nich są ważniejsze, a które mniej ważne. Byli skłonni wszystkie uważać za równie ważne. Zatem postawione pytanie było trudne i wskazanie na jedno przykazanie mogło być podważaniem ważności innego.
Faryzeusz z pewnością liczył, że Jezus nie udzieli dobrej odpowiedzi i w taki sposób pokaże On tłumowi, że ich nauczyciel jest tylko synem stolarza, który chce zwodzić ludzi wizją szczęścia i pokoju.
Na pytanie Faryzeusza Jezus wypowiada słowa zaczerpnięte z Księgi Powtórzonego Prawa – znane każdemu Izraelicie – wskazujące, że pierwszym obowiązkiem człowieka jest miłość Boga. I w tę miłość człowiek musi zaangażować się całym sercem. Dla Izraelity serce jest siedliskiem inteligencji oraz wszystkich myśli i pragnień. Jezus mówiąc, że należy kochać Boga całym sercem swoim, całą swoją duszą, całym swoim umysłem, chce powiedzieć, że żadna część naszego życia nie jest zwolniona z tego obowiązku. Miłość do Boga jest bezwarunkowa. Trzeba więc kochać Boga nawet za cenę utraty dobrego imienia czy nawet życia. Tylko taka miłość do Boga daje prawdziwe życie. Bez niej nie jesteśmy w stanie prawdziwe kochać drugiego człowieka.
Konsekwencją przykazania miłości do Boga jest przykazanie miłości bliźniego. Jezus pokazuje, że ten, kto kocha Boga, musi także miłować bliźniego. Dla potwierdzenia tego wypowiada słowa z Księgi Kapłańskiej, które mówią, iż miłowanie bliźniego polega na konkretnych czynach. Ten, kto miłuje bliźniego, nie okrada go, nie okłamuje, nie złorzeczy mu, nie szkaluje go. Miłość Boga i drugiego człowieka są tak złączone, iż jedna potwierdza drugą przez czyny miłości.
Wybitny filozof Soren Kierkegaard wypowiedział kiedyś myśl, którą należałoby uznać za jedną z najistotniejszych dla chrześcijaństwa. Stwierdził on: „Miłość do Boga i miłość do człowieka stanowią jakby dwuskrzydłowe drzwi, które otwierają się i zamykają tylko razem”. Piękne porównanie – drzwi zwane miłością, które chronią przed złem, obojętnością i egoizmem. Oba skrzydła muszą być zamknięte szczelnie, aby dobrze działały miłość do Boga i do człowieka.
Trzeba nam te słowa powtarzać codziennie. Bo mnożymy różne prawa. Za niektóre z nich – pisane przez człowieka – ludzie potrafią nawet tysiącami wychodzić na ulice. Ale jest tylko jedno prawo, które rozwiązuje nasze złożone problemy. To przykazanie miłości Boga i człowieka. Jest ono dla nas drogowskazem do nieba. Zostawił je nam Jezus, który przyszedł na ziemię po to, aby Stare Prawo wypełnić, udoskonalić i ogłosić Nowe Prawo – prawo miłości. Wypełniajmy to prawo w naszym życiu – w rodzinie, w pracy, w szkole. Warto zapamiętać słowa św. Alfonsa Liguori, założyciela redemptorystów: „Jeśli więc kto chce poznać, czy kocha Boga i do jakiego stopnia miłości doszedł pod tym względem, wystarczy, by poznał, jak kocha bliźniego”.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Łukasz Baran CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Czwartek, 11 marca 2021 roku
Dziś w Ewangelii możemy usłyszeć niezrozumiałe oskarżenia. Rodacy Jezusa zarzucają Mu, że Jego cuda są skutkiem współpracy ze złym duchem. Według nich ten, który wyrzuca złe duchy, ma to czynić dzięki złym duchom. Trudno dociec, dlaczego takie zarzuty kierują wobec Zbawiciela. Przecież jest to najgorsze oskarżenie, jakie mogli wysunąć wobec Jezusa. Mimo to, Jezus ze spokojem odpowiada na ich argumenty. Być może wcześniej zostali zwiedzeni przez jakiegoś człowieka, który obiecywał uzdrowienie, a tak naprawdę na końcu zostali oszukani. Jezus stara się uspokoić ich emocje. Przede wszystkim chce, aby zastanowili się nad sprzecznością, w którą popadają, zarzucając mu kontakty z diabłem. Świadkowie czynów Jezusa dali uwieść się emocjom, które wykrzywiają rzeczywistość.
Kiedy słyszymy dzisiejszą Ewangelię, być może rodzi się w nas z jednej strony współczucie dla Jezusa, jak można Go o takie rzeczy oskarżać, a z drugiej chętnie wykrzyczelibyśmy zaraz, co o rodakach Jezusa myślimy. Jednak zanim kogokolwiek oskarżymy, popatrzmy na nasze życie. Bo oskarżenia kierowane w stronę Jezusa związane są z taktyką diabła. Szatan poprzez wprowadzenie zamętu chce, aby człowiek przestał wierzyć Bogu, a przez to odwrócił się od Niego. Często przy tym chce zamazać różnice i granice między dobrem a złem. Szczególnie widzimy to w naszych czasach, gdzie pewne rzeczy kiedyś uznawane na zło i nazywane złem dziś są przez niektórych dopuszczalne jako prawo czy też coś, co się po prostu należy. Przy tym diabeł każde zło stara się usprawiedliwić. Zasady ekonomii domagają się rzekomo twardego serca dla ludzi ubogich, a z kolei miłosierdzie każe dopomóc kobiecie w dokonaniu aborcji. A u podstaw tego zawsze stoi uznanie prawdy bądź przyjęcie kłamstwa, które z natury wydaje się lepsze i łatwiejsze.
Jezus na końcu dzisiejszej Ewangelii stanowczo mówi, że ten, kto nie jest z Nim, jest przeciwko Niemu. Słowa Zbawiciela oznaczają, że albo idę za Jezusem, albo Go odrzucam. W prawdziwym życiu przez codzienne życie i wybory trzeba się opowiedzieć, za kim jestem. Nie da się być katolikiem, a przy tym negować nauczania Jezusa. Choć taka postawa może wydawać się wygodna, to prowadzi do duchowej schizofrenii. Przed wielu laty podobną sytuację przedstawiał pewien poeta w swym utworze:
Rano – idę do kościoła, Wieczór – marksistowska szkoła
Da Bóg – przy pomocy Bożej, Egzamin z marksizmu złożę
W lewej kieszeni się mieści Legitymacja partyjna
W prawej różaniec szeleści, Bo uczy zasada biblijna
Że nie powinna lewica, Wiedzieć co czyni prawica
W domu, w swym gabinecie, Lenin spogląda ze ściany
Jest Marks i Engels w komplecie, I Stalin za szafą schowany
W sypialni przy Matce Bożej, Wiszą święci kolektywnie
I nie ma kultu jednostki, Kolegialność jest – przeciwnie
I tak przez przeciwność jedność, Z teorią praktykę łączy
I tylko dręczy mnie trwoga, Czy czegoś tam nie poplączę
Czy się nie zacznę modlić, Na Mszy porannej w kościele
Z legitymacji partyjnej, Lecz czy w pochodzie na czele
W szeregu z aktywem twórczym, „Wyklęty powstań” – nie zacznę śpiewać
Nabożnie i gładko, Na nutę „Serdeczna matko”
Wy tego com wam wyznał, Nie ogłaszajcie światu
Bo nie ja jeden żyję, Z dogmatem i bez dogmatu.
Jezus zostawia nas ze słowami, że kto nie jest z Nim, jest przeciwko Niemu. Nasza postawa w sprawach wiary powinna być zdecydowana. W tym miejscu jak echo wracają także słowa Jezusa: Obyś był zimny albo gorący. Co za tym idzie, Jezus kolejny raz podkreśla, że moja postawa wobec życiowych wyborów powinna być konkretna: tak – tak, nie – nie. W tym miejscu nie ma możliwości, aby mówić „oczywiście, jestem wierzący, – ale…”. Dlatego w naszych życiu, aby żyć w prawdzie, trzeba nam konkretnie wybierać postawę opowiadania się za Jezusem i Jego nauką.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Łukasz Baran CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Środa, 10 marca 2021 roku
Żyjemy w świecie, w którym zanikają granice. Europa coraz bardziej przypomina jeden wielki kraj. Przekraczanie granice państw stało się wręcz niezauważalne. Coraz więcej społeczeństw poszczególnych krajów używa jednej ujednoliconej waluty. Jedna kultura ma zacierać różnice etniczne, kulturowe i historyczne. Jednak przy tym możemy dostrzec, że jeden świecki światopogląd tworzy postawę relatywizmu moralnego. I tak pewne postępowania, które kiedyś uznawane były za niegodne i złe, dziś w rozumieniu wielu stają się czymś normalnym. Prawo naturalne jest swobodnie interpretowane i poddawane demokratycznym głosowaniom. Widzimy to choćby wtedy, kiedy to człowiek chce ustalać, kiedy zaczyna się życie ludzkie. Coraz więcej ludzi wierzy w to, iż sami mogą decydować o tym, co jest dobre, a co złe.
Dziś w Ewangelii Jezus jeszcze przypomina nam o prawie moralnym, które jest skierowane do każdego człowieka. Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Te słowa mówią nam, że twórcą moralności jest Bóg, a nie człowiek. W naszych czasach niestety dostrzegamy jak dziesięć przykazań Bożych zastępuje się niepisanymi nowymi przykazaniami. Jak to może wyglądać w rzeczywistości?
1. „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” zamienia się teraz na: Co do posiadania cudzych bogów należy pozostawić dowolność według uznania, w duchu pluralizmu.
2. „Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego nadaremno” zastępuje się sformułowaniem: Nie będziesz manifestował się z twoją chrześcijańską wiarą nigdzie, gdzie mógłbyś zranić uczucia niewierzących.
3. „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił” przekształca się przewrotnie na: Pamiętaj, że nikt ci nie będzie dyktował, co masz robić w niedzielę! Termin „dzień święty” zastępuje się określeniem „weekend”, a słowo „święcić” należy rozwinąć tak, by brzmiało lepiej, czyli „poświęcić czas na rekreację i zakupy”.
4. „Czcij ojca swego i matkę swoją” zmieniło się nagle na: Obwiniaj o wszelkie zło swoich rodziców. Odrzucaj wszystkich, którzy ograniczają twoją swobodę, czyli rodziców, nauczycieli, duchownych, autorytety.
5. „Nie zabijaj” brzmi tylko „trochę” inaczej: Nie zabijaj zwierząt futerkowych, wielorybów, delfinów. Pomóż miłosiernie wynieść się ze świata tym, którzy są mu już niepotrzebni.
6. „Nie cudzołóż” zmieniło orientację na: Nie pozwól religii ograniczać twoich potrzeb seksualnych.
7. „Nie kradnij” zostało lekko zmodyfikowane na: Korzystaj z wszelkich możliwości pomnożenia stanu twego posiadania, ponieważ z defektem uczciwości do niczego nie dojdziesz, a prawo zawsze naginają do siebie bogaci.
Szatan, który jest kłamcą, chce, abyśmy zmieniali Boże prawo i przykazania. Szepcze człowiekowi, że złamanie Bożych przykazań nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie – da radość i szczęście. Na początku zaczyna się od niewielkich przekroczeń. Kradzież w miejscu pracy – jeśli jest niezauważona, to jest dozwolona. Niedzielna wizyta w supermarkecie poprzedzona będzie uczestnictwem w Eucharystii. Nawet obmowa drugiego człowieka jest tylko subiektywną opinią i spostrzeżeniem. Niestety takie zachowanie prowadzi do duchowej schizofrenii.
Pewien człowiek spowiadał się następująco:
„Dużo przeklinałem, ale dużo się modliłem – to się wyrównuje.
Dużo piłem, ale dużo pościłem – też się wyrównuje.
Dużo kradłem, ale wiele rozdałem ludziom – znowu się wyrównuje”.
W tym momencie spowiednik stracił cierpliwość i krzyknął: „Pan Bóg cię stworzył, a diabeł zabierze do piekła – to też się wyrównuje”.
Kiedy przekroczymy granicę swojego sumienia, łatwiej przychodzi nam popełniać poważniejsze grzechy. Sumienie stało się szerokie, a własny interes będzie podkładką do każdej nieprawości. Im bardziej oddalamy się od granicy dobra i zła, tym łatwiej przychodzi nam popełniać grzechy. Przy tym kolejnym nieszczęściem będzie brak żalu, bo przecież nic złego nie zrobiłem – tak przynajmniej mi się wydaje. Niestety jest to droga do odwrócenia się od Boga i zamknięcia na Jego łaskę przebaczenia i miłosierdzia. Tylko stanięcie w prawdzie i w świetle Bożych przykazań sprawi, że odnajdziemy prawdziwe dobro i szczęście.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Łukasz Baran CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wtorek, 09 marca 2021 roku
Rosyjski pisarz Lew Tołstoj podał kiedyś definicję tego, na czym polega przebaczenie. Pisał:
„Przebaczyć to znaczy: nie mścić się, nie odpłacać złem za zło, to znaczy kochać”.
Słuchając dzisiejszej Ewangelii, w naszej głowie może rodzić się trudne pytanie. Bowiem Jezus nie tylko każe przebaczać temu, który wobec nas zawinił 7 razy, ale aż 77 razy. Czy w ogóle jest to możliwe, aby tyle razy przebaczać? Z życia wiemy, może nawet z własnego doświadczenia, jak niełatwo jest przebaczyć komuś jeden raz, a co dopiero przebaczać za każdym razem. Jednak na przebaczenie popatrzmy także z innej strony. Każdy z nas potrzebuje przebaczenia. I to przebaczenie od Boga otrzymuje. Św. Leon papież nawet pisał: „Nie staraj się zemścić, ty, który tak bardzo sam potrzebujesz przebaczenia”.
Przypowieść o nielitościwym słudze jest przykładem tego, do czego zdolny jest człowiek, który sam otrzymał przebaczenie, a innym nie potrafi przebaczyć. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeden ważny szczegół. Dłużnik był winien swemu panu dziesięć tysięcy talentów. Czyli ile? Jeden talent złota lub srebra ważył nieco ponad 34 kg. Zatem dziesięć tysięcy talentów to ok. 340 tysięcy kg złota. Stanowi to aż 340 ton. Aby jeszcze lepiej sobie to wyobrazić można przeliczyć to na współczesną wartość złota. Dzisiaj kilogram złota kosztuje ponad 150 tys. zł, więc 10 tys. talentów złota to 51 miliardów złotych! Niezależnie od tego, dług sługi zostaje skreślony.
Ale z tą łaskawością zderza się bezduszność i brak jakichkolwiek ludzkich odruchów. Z dziesięcioma tysiącami talentów złota zderza się kwota 100 denarów. Ile to jest? Kwota ta stanowi należność za sto dni pracy niewykwalifikowanego robotnika w ówczesnej Palestynie, czyli około 7 tysięcy złotych. Nie jest to taka całkiem nieznacząca kwota, ale w porównaniu do 51 miliardów złotych, które przed chwilą zostały darowane, jest właściwie niczym. Sługa nie jest jednak tak miłosierny, jak król. Żąda natychmiastowej spłaty zaciągniętego długu. Kiedy wiadomość o jego poczynaniach dochodzi do uszu króla, ten odpłaca dłużnikowi pięknym za nadobne. Wtrąca go do więzienia i żąda spłaty długu.
Jak to ma się do nas? Bóg przebaczył nam nasze grzechy. Jezus spłacił za nas dług, umierając na krzyżu. Dlatego i my winniśmy przebaczać naszym winowajcom. W końcu modlimy się o to codziennie w modlitwie „Ojcze Nasz”. Każdy z nas pragnie Bożego przebaczenia, dlatego naszym obowiązkiem jest przebaczać...
Biskup Antoni Długosz w jednej ze swoich książek przytacza zasłyszaną w radiu opowieść. Audycja radiowa nosiła tytuł „Sprawa o koguta”. Słyszymy w niej wypowiedzi dwóch zwaśnionych rodzin. Dodajmy, że sprawa znajdowała się już dłuższy czas na wokandzie sądowej. Autor reportażu najpierw jednej rodzinie postawił pytanie o możliwość pojednania. Usłyszał odpowiedź: „Do grobowej deski mu nie wybaczę!” Druga strona nie pozostawała dłużna w „życzeniach” w rodzaju: „Niech mu moja krzywda w gardle stanie…” i tym podobne. Ksiądz biskup, kończąc tę opowieść, wyraził żal, że redaktor nie zapytał obu stron o to, czy są chrześcijanami. Z pewnością padłaby odpowiedź twierdząca. I w tym miejscu warto jeszcze dopowiedzieć jedno pytanie. Czy chrześcijanin uporczywie odrzucający przebaczenie jest jeszcze godzien nazywać się chrześcijaninem?
Jak widzimy, człowiek zaślepiony zemstą nie jest w stanie przebaczyć. Jezusowa nauka jest całkowicie inna niż ludzka kalkulacja. Miłość chrześcijańska wymaga bowiem zmiany swojego myślenia. Aby było to możliwe, trzeba najpierw odrzucić to, co jest główną przeszkodą w przebaczeniu. Jest nią zemsta. Ktoś, kto idzie w swoim życiu w kierunku zemsty, nigdy nie będzie w stanie przebaczyć.
A dzięki przebaczeniu nie tylko zasłużymy na to, żeby nam Bóg przebaczył, ale może przebaczając kolejny raz, sprawimy też, że nasz winowajca zmieni swoje życie na lepsze. Dobrze o tym opowiada pewna historia przedstawiona w jednym z filmów o zdobywcach Dzikiego Zachodu. Jest tam przedstawiona następująca scena. Oto młody żołnierz z oddziału stacjonującego na terytorium Indian został któryś raz już z kolei przyłapany na pijaństwie. Gdy stanął przed komisją karną, przewodzący jej pułkownik zapytał winowajcy: „Co mam z tobą zrobić? Już kilkakrotnie zostałeś przyłapany na pijaństwie w czasie służby i za każdym razem zostałeś za to ukarany. Teraz już naprawdę nie wiem, co mam z tobą uczynić?” Rozmowie przysłuchiwał się młody kapitan, który zapytał: „Czy mogę sprawdzić akta tego żołnierza?” Pułkownik zezwolił na to. Po szybkim przestudiowaniu akt, kapitan oznajmił: „Jednego tylko nie próbowano w wypadku tego żołnierza. Nigdy temu żołnierzowi nie próbowano wybaczyć”. Po kilku minutach narady z oficerami, pułkownik zwrócił się do oskarżonego: „Poprzednio wiele razy byłeś karany za swoje pijaństwo, tym razem postanowiłem wymazać twoje przeszłe przestępstwa i wybaczyć ci. Jesteś wolny”. Winowajca jakby nie dowierzał słowom pułkownika. Ukrył swoją twarz w dłoniach i ciężkim krokiem opuścił salę. Od tego momentu stał się zupełnie innym człowiekiem. Nie tylko przestał pić, ale również był jednym z najlepszych i najbardziej zaufanych żołnierzy. Ta historia uczy nas, że najlepszą pomocą, aby ktoś zmienił swoje życie na lepsze, jest właśnie przebaczenie.
Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii nie są pięknym frazesem czy aforyzmem, ale zadaniem do wykonania dla prawdziwego chrześcijanina. Jezus mówił do swoich uczniów, abyśmy zawsze byli w stanie przebaczyć tym, którzy wobec nas zawinili, bo sami potrzebujemy przebaczenia. W naszym życiu bądźmy właśnie takimi uczniami Mistrza z Nazaretu, którzy nie tylko nie mają w sobie nienawiści, ale potrafią także zawsze przebaczać. Nawet 77 razy. Amen.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Łukasz Baran CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Poniedziałek, 08 marca 2021 roku
Rosyjski pisarz Michał Gogol powiedział kiedyś takie słowa:
„Kto wierzy w światłość, ujrzy ją, ciemność istnieje tylko dla niewierzących”.
Dzisiejsze słowo Boże pokazuje, jak bardzo człowiek może być ślepy, chociaż ma zdrowe oczy. Wydarzenie z Nazaretu jest przykładem, że mając tak blisko światłość życia, można dalej kroczyć w ciemności swojej niewiary. Przy tym można odrzucić Boga, Jego prawdę i Jego miłość. Bo żadne argumenty nie potrafią człowieka przekonać do prawdy, jeśli sam tego nie będzie chciał.
Mieszkańcy Nazaretu, mimo niezwykłych rzeczy uczynionych przez Jezusa, nie rozpoznali w nim Mesjasza, nie rozpoznali swojego Zbawiciela. Nie spodziewali się, że to może być jeden z nich. Jak to możliwe? Przecież wszyscy Go znali. Dlatego ogromnie smutne są słowa Jezusa: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony.
Trudno jest być prorokiem w dzisiejszych czasach. Często, gdy ktoś chce przekazać głębsze wartości swojemu otoczeniu, jest lekceważony, wyśmiewany. Mimo że ma rację, bywa odsuwany, ignorowany, bo jest niewygodny. Można nawet sądzić, że gdyby Jezus głosił swoją naukę w XXI wieku, to historia z Nazaretu mogłaby się powtórzyć. Tym razem słowa lekceważenia pojawiałyby się na paskach informacyjnych, na pierwszych stronach gazet i w komentarzach na forach internetowych. I przy tym wszystkim warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, że człowiek mając przed sobą Zbawiciela, wciąż Go lekceważy.
Odpowiedź można odnaleźć w stwierdzeniu, iż słuchając prawdziwie słowa Bożego, nie można żyć tak, jak by się nic nie wydarzyło. A na taką zmianę trzeba mieć odwagę – trzeba mieć odwagę, by odrzucić zło i fałsz w swoim życiu. Możliwe, że mieszkańcy Nazaretu uznaliby swojego rodaka za Mesjasza, gdyby nie wymagał od nich nawrócenia. Podobną sytuację można zaobserwować we współczesnym świecie, który często wybierając relatywizm, mówi: „A co mi tu Kościół będzie mówił, przecież jest to tylko jedna z wielu instytucji na świecie”. Niestety jest to smutny obraz dzisiejszego świata, który przyjąłby Jezusa, ale za cenę obniżenia standardów wiary i moralności. Lecz jak dobrze zauważył Sługa Boży abp Fulton Sheen, „Kościół rozwija się wtedy, gdy podnosi swoje standardy a nie wtedy, kiedy je obniża”. W sprawach wiary nie ma bowiem miejsca na kompromis.
Kolejnym ważnym motywem dzisiejszej Ewangelii jest to, że rodacy Jezusa nie mogli pojąć tego, że syn cieśli, prosty rzemieślnik, mógł być prorokiem i Mesjaszem. Nie rozumieli Jego nauki. Owszem, byli zdumieni Jego mądrością, ale nie dopuszczali myśli, że ta Jego mądrość jest z Boga, że On jest obiecanym Mesjaszem. Zlekceważyli Go. A mimo to Jezus ich nie odrzucił. Bo Jezus nigdy nie odrzuca człowieka. Zadziwiająca jest logika Bożej miłości. Człowiek odrzuca Boga, a On dalej obdarza go swoją miłością. Po ludzku jest to trudne do zrozumienia.
Dobrze mówi o tym świadectwo pewnego aktora, który o swoim nawróceniu pisał w taki sposób: „Wychowałem się w wierzącej rodzinie. Moja praca zawodowa oddaliła mnie od Pana Boga. Kiedy reżyser zaproponował mi rolę Jezusa w sztuce zatytułowanej «Oto człowiek», ogarnął mnie lęk, ale zacząłem przygotowania. Czytałem Ewangelię, rozmawiałem z księżmi. Rosła moja fascynacja osobą Chrystusa. Za tę rolę otrzymałem później główną nagrodę. Byłem dumny, ale zaczęła mnie nurtować pewna myśl. Gdybym ja był Jezusem – nie umarłbym za tych ludzi. Stało się dla mnie jasne, że nie rozumiem Jezusa i tego, co dla mnie uczynił. Pomyślałem, że gdybym na ludzkich twarzach w czasie spektaklu nie widział żadnego wzruszenia, gdyby ludzie wychodzili z tej sztuki, jak wychodzą w trakcie Mszy Świętej z kościoła, to ja nie chciałbym być aktorem! Ja za tych ludzi, dla których moja ofiara nic by nie znaczyła, nie byłbym gotów umrzeć na miejscu Jezusa. Zrozumiałem, że On umarł z czystej miłości, bez żadnej korzyści dla siebie i bez stawiania nam warunków. I umarłby na nowo, gdyby zaszła potrzeba, choć jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Jego miłość odnawia się podczas każdego dnia w czasie Mszy Świętej. Dlaczego zachowujemy się obojętnie i ospale, jakby nic się nie wydarzyło? Dlaczego przychodzimy i odchodzimy puści i zamknięci? Dlaczego nam jest wszystko jedno i jesteśmy odporni na radość spotkania z Nim? To jest obraźliwe dla Jezusa, który nas kocha i ofiarowuje się za nas”.
Miłość Jezusa przewyższa ludzką logikę interesu. Jest ona ponad ludzką kalkulacją. Bo przecież Jezus odrzucony przez rodaków z Nazaretu umarł na krzyżu także za nich. I tego uczy nas także Boża miłość – kochać mimo odrzucenia.
Niedziela, 07 marca 2021 roku
Dzisiejszy fragment Ewangelii według św. Jana przyprowadził nas do świątyni w Jerozolimie. Ta świątynia była centrum życia religijnego narodu wybranego. Na ważniejsze święta przychodziło do niej modlić się tysiące pielgrzymów z całej Palestyny i z całego Imperium Rzymskiego. Była czynnikiem nadającym jedność narodowi Izraela. Do niej też uczęszczał Jezus z apostołami.
Tę współczesną Jezusowi świątynię jerozolimską wybudował Herod Wielki. Budowa trwała 46 lat. Obejmowała bardzo rozległy teren. Podzielona była na kilka stref – rewirów. Przedsionek świątyni był miejscem, do którego mogli wejść też i poganie.
Fragment dzisiejszej Ewangelii opowiada o obecności Jezusa w przedsionku świątyni i o czynie, którego dokonał. W tym miejscu, na dziedzińcu pogan, można było zakupić zwierzęta składane na ofiarę, przy stołach bankierów wymienić regionalną walutę na taką, w jakiej przyjmowano daninę na świątynię. Zwyczaj nie był pochwalany, ale jako tradycyjny tolerowany. Przymykano na niego oko z tego powodu, że służył kultowi. Kapłani obsługujący świątynię ulegli też presji pielgrzymów.
Z tego powodu wystąpienie Jezusa nie wzbudziło specjalnego oburzenia stróżów świątyni. Znali i pamiętali upominanie się proroków o szacunek dla miejsca świętego. Wiedzieli też, że prorok, gdyby taki się zjawił, miałby prawo wyrazić publicznie oburzenie z powodu przekraczania przepisów Prawa.
„Uwalnianie” zwierząt przygotowanych do składania ofiar, wywracanie stołów bankierów opisuje się jako „oczyszczenie świątyni” przez Jezusa. Nie chodzi tu o oczyszczenie fizyczne, które polega na usunięciu śmieci, posprzątaniu, umyciu, ścieraniu kurzu z przedmiotów kultu. Ale chodzi o oczyszczenie duchowe, a to wiąże się z zachowaniem ludzi. Dlatego lepiej jest mówić o „oczyszczeniu kultu”.
Żydzi znali wezwania proroków nawołujące do pogłębienia kultu, zachowania należytego szacunku dla domu Boga. Jednak uprawiali świątynny handel, który był źródłem korzyści doczesnych. Znali Boże przykazania. Troska o utrzymanie świątynnych zabudowań stawała się ważniejsza, miała większe znaczenie. Zwracano uwagę na wielkość składanych ofiar. Gdzieś zagubiła się troska o oddawanie należnej Bogu czci. Jezus swoim zachowaniem przypomina, że Bóg oczekuje przede wszystkim kultu polegającego na oddawaniu czci w Duchu i prawdzie (J 4, 23).
Żydzi, widząc takie zachowanie Jezusa, nabierają przekonania, że Jego postawa mówi, że On jest „właścicielem” świątyni, Boga nawet nazywa Ojcem. Stąd stawiają pytania: Jakim prawem to czynisz? Jakim znakiem się wykażesz wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? (J 2, 18).
Jezus odpowiadając, posłużył się przenośnym, zaskakującym obrazem zburzenia i odbudowania świątyni: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2, 19). Taka odpowiedź rozbawiła, ale też i rozwścieczyła pytających. Wiedzieli, jak długo tę świątynię budował Herod Wielki, wiedzieli, z jakich elementów została zbudowana. Po ludzku było to niemożliwe, by w trzy dni ją odbudować.
Św. Jan zaznacza, że Jezus mówił o świątyni swego ciała. Dalej Ewangelista już nie informuje, co się działo. Najważniejsze Jezus powiedział. W perspektywie zmartwychwstania te słowa w pełni zostały zrozumiane przez św. Jana i apostołów. Można zburzyć świątynie, ale nie Jezusa. On po zadanej śmierci, swoją mocą zmartwychwstaje. Gdy zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus (J 2, 22).
Zachowanie Jezusa przekazuje nam wiele pouczeń o potrzebie szacunku dla świątyni, dbania o nią, o konieczności odpowiedniego zachowania się w niej. Mówi nam o bardziej „uwewnętrznionym”, duchowym oddawaniu czci Bogu.
Przedstawione w dzisiejszym fragmencie Ewangelii wydarzenie prowadzi do jeszcze jednego wniosku. Jest wezwaniem do dbałości o czystość naszej świątyni – serca. W momencie chrztu św. staliśmy się świątynią dla Boga. Czy w moim sercu Bóg czuje się dobrze? Czy serce jest godną świątynią dla Boga? Każdy z nas osobiście musi postawić sobie te czy podobne pytania. Szczerze należy na nie odpowiedzieć.
Pierwsze czytanie z dzisiejszej liturgii słowa stanowią dla nas podstawę, wzorzec tego, w jaki sposób skutecznie dbać o moje wnętrze, o serce. Czy o tym pamiętamy? Czy przykazania wyznaczają drogę życia, wytyczają linię podejmowanych decyzji? Czy Bóg jest Gospodarzem mojej świątyni?
O wielkiej wadze i wartości Dekalogu przypomniał nam św. Jan Paweł II, pielgrzymując do Polski w 1991 roku. Przy spotkaniach z wiernymi przypominał i wyjaśniał poszczególne Boże przykazania. Przestrzegał, że wolność, demokracja pozbawione podstaw Dekalogu obracają się przeciwko człowiekowi, a to przynosi cierpkie owoce. Obserwując ostatnie i nie tylko ostatnie wydarzenia – trudno nie zgodzić się ze św. Jan Paweł II.
Dbajmy o naszą świątynię – by Bóg był Gospodarzem. Troszczmy się o częste spotkania z Bogiem w Jego świątyni – naszym kościele. Tym bardziej czas pandemii niech pomaga odnaleźć drogę do naszych kościołów. Tu przyjęty Jezus w Komunii św. niech umacnia nadzieję, daje siłę do pokonywania trudności i mądrość w podejmowanych decyzjach.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Tomasz Mular CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Sobota, 06 marca 2021 roku
Imię Boga to Miłosierdzie. Bóg jest jak Dobry Pasterz, który troszczy się o każdą owcę, szczególnie o tę jedną, która się zagubiła. Nie tylko czeka aż zagubiona owca powróci do stada, lecz wychodzi, aby ją szukać.
Miłosierny ojciec szanuje także wolność swoich dzieci. Czytamy o tym w dzisiejszej Ewangelii. Z bólem serca pozwala swojemu synowi dokonać wyboru, aby roztrwonił majątek przygotowany dla niego.
Jest on miłosiernym ojcem, dlatego też z miłością większą od bólu zadanego prze ranę niewierności, przyjmuje powracającego syna. Pokazuje, na czym polega przebaczenie. Nie poniża swojego syna, bo zdaje sobie sprawę, że grzech wystarczająco go poniżył. Rzuca mu się na szyję, daje mu nowe szaty i urządza dla niego ucztę. Przywraca mu godność, którą utracił, chodząc drogami nieprawości.
Warto zwrócić uwagę na postawę marnotrawnego syna. Poczucie samowystarczalności i pycha doprowadziły go do upadku. Gdy sięgnął dna, mógł poddać się – jak czyni to wielu ludzi – i skończyć ze sobą. Jednak wspomnienie o domu ojca było u niego silniejsze od destrukcyjnej siły złego, która go kusiła. Zebrał się i poszedł do swego ojca. Temu powrotowi towarzyszy jeszcze jedna – wewnętrzna przemiana. Jest to uznanie swojego błędu oraz skrucha serca i żal za grzechy. Żal wzbudzony w głębi serca stał się jego wewnętrznym płaszczem ochronnym przed pychą, która mogła mu przeszkodzić w powrocie do ojca.
Na uwagę zasługuje także postawa starszego syna. Cały czas był on w domu ojca. Okazuje się, że żył w bliskości ojca z postawą sługi i niewolnika, a nie syna. Tak może być również dzisiaj. Wielu wierzących chrześcijan żyje w bliskości Boga, jednak brakuje im miłosiernego serca w relacji do ich Ojca niebieskiego oraz braci i sióstr, szczególnie tych zagubionych i szukających drogi powrotu do domu Ojca.
Znajdź czas i przeczytaj spokojnie dzisiejsze czytania: pierwsze czytanie, psalm oraz Ewangelię. Postaraj odnaleźć siebie w tym słowie Bożym.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Drobot CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Piątek, 05 marca 2021 roku
W jaki sposób człowiek może dostrzec obecność Boga w swoim życiu i w świecie? Jezus powiedział kiedyś na ten temat tak: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5, 8).
Tym, co ogranicza naszą zdolność rozpoznawania Boga, jest zatwardziałe serce. Co więcej, człowiek o zatwardziałym sercu zaczyna postępować przewrotnie. Dobro traktuje jak zło, a zło jak dobro.
W taki sposób zachowali się bracia Józefa. Zatwardziałość ich serc doprowadziła do postawy nienawiści wobec najmłodszego brata i chęci zgładzenia go. Podobnie postąpili słudzy z przypowieści. Właśnie dlatego, że właściciel winnicy posłał do nich swojego syna, zabili go.
Przewrotność zatwardziałego serca człowieka jest źródłem wielu dramatów w relacjach między ludźmi. Przewrotność zatwardziałego serca jest źródłem wielu niesprawiedliwości oraz przejawów przemocy społecznej.
Serce Boga jest jednak o wiele większe od wielu skarłowaciałych i zatwardziałych serc ludzkich. Miłość Boża przekracza granice ludzkiej zazdrości i niewdzięczności.
Pomódl się dzisiaj o serce czyste, na wzór Serca Jezusa. Jeżeli dostrzegasz jakieś zatwardziałości w twoim sercu w postaci zazdrości, niewdzięczności, zawiści albo agresji, proś Jezusa o uwolnienie. Jeżeli potrzebujesz oczyszczenia, przygotuj się i przystąp do sakramentu pojednania i pokuty.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Drobot CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Święto Św. Kazimierza Królewicza, Czwartek, 04 marca 2021 roku
Święto św. Kazimierza jest dobrą okazją do tego, aby odnieść słowo Boże do naszego życia poprzez pryzmat świętego, o którym wiemy z przekazów historycznych. Przed wiekami jeden z wielkich świętych Klemens Aleksandryjski w homilii pytał słuchaczy: Który człowiek bogaty może być zbawiony? Twierdził on, że wytrwanie w dobrych uczynkach prowadzi do życia wiecznego, lecz nie należy oczekiwać, że zbawienie przyjdzie bez trudu czy wysiłku. Patron dnia dzisiejszego św. Kazimierz, jak o nim czytamy, przejawiał liczne cechy dobrego władcy: wyczucie polityczne, rozsądek, wykształcenie i osobisty urok, a gdy było trzeba – stanowczość i surowość. Jednocześnie różnił się pod wielu względami od możnych swoich czasów. Nie korzystał ponad miarę z przywilejów i władzy, jaka mu przysługiwała, unikał przepychu i wystawności, zaś pełniąc obowiązki związane z rządzeniem państwem, przede wszystkim starał się być sprawiedliwy względem wszystkich. Otwarcie i uparcie sprzeciwiał się tym obyczajom swojego otoczenia, jeśli wiązały się z dążeniem do pustych przyjemności. Wybierał życie zgodne z nakazem sumienia i starał się naśladować Chrystusa.
Słyszymy słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, który powiedział: Wytrwajcie w miłości Mojej (J 15, 9). To znaczy, że aby w Nim trwać, musimy coś robić. Wytrwanie to nie jest statyczny stan, lecz aktywne uczestnictwo w Chrystusie. Według Ojców Kościoła trwanie w Chrystusie jest możliwe dzięki sakramentom – w tym regularnemu przyjmowaniu Eucharystii, wyznawaniu grzechów i pokucie. Oznacza to ciągłe zaangażowanie w dobre uczynki, które – mówiąc językiem św. Piotra – zakrywa wiele grzechów (1 P 4, 8).
Przeżywamy Wielki Post, który jest szczególnym czasem zwłaszcza w spełnianiu przykazania miłości. Tak czynił św. Kazimierz. Dowiadujemy się z historii jego życia, że zapamiętano go jako współczującego, spieszącego z pomocą ubogim i odwiedzającego chorych. Bliscy nie zdołali zrozumieć jego sposobu życia, czyniąc mu wyrzuty i naciskając, by się zmienił.
To do patrona dnia dzisiejszego odnoszą się słowa św. Pawła: Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana (Flp 3, 8). Wyrazem tego jest postawa otoczenia królewskiego, które dziwiło się, gdy Kazimierz w imię czystości i wierności Bogu odrzucał propozycje związków z kobietami, które – jak wtedy uważano – przyczyniały się do poprawy zdrowia. Do dzisiaj powtarzane są wypowiedziane przez Kazimierza słowa: Lepiej umrzeć niż zgrzeszyć! Postać dzisiejszego patrona pokazuje, że żyjąc w tym świecie, możemy pozostać tymi, którzy „postępują nienagannie i działają sprawiedliwie”.
W swoim życiu dążył do trwania w Chrystusie. Ostatnie dwa lata swego życia spędził Kazimierz na Litwie, głównie w Wilnie. Katedra była jego ulubioną świątynią. Czasem rozmodlony królewicz pozostawał w niej długo, zapominając o oficjalnych obiadach, w których jako następca tronu miał obowiązek uczestniczyć wraz z litewskimi dostojnikami i gośćmi z zagranicy. Podania mówią, że królewicz przychodził na modlitwę do katedry w nocy albo bardzo wczesnym rankiem, gdy była ona jeszcze zamknięta, i wtedy można było go zobaczyć przy drzwiach świątyni. Późniejszy święty miał szczególną pobożność do Najświętszej Maryi Panny.
Wielki Post to czas przeznaczony na gorliwszą modlitwę i czynienie dobra. To czas poprawy, który sprawi, że staniemy się lepsi, wewnętrznie dojrzalsi, zdolni przezwyciężać zło i wybierać Chrystusa jako najwyższą wartość. Świętość życia św. Kazimierza, który jako królewski syn i uczestnik życia dworskiego nie zatracił się w dobrach tego świata, ale na pierwszym miejscu stawiał jedność z Bogiem, niech będzie dla nas drogowskazem, jak przeżyć swoje życie i osiągnąć chwałę nieba.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Środa, 03 marca 2021 roku
Służba to droga do osiągnięcia wielkości. Niestety, jest wielu ludzi, którzy chcą osiągać wielkość kosztem służby. Poszukują zaszczytów, prestiżu, pierwszych miejsc na zgromadzeniach, w strukturach społecznych, a także kościelnych, aby budować swoje ego.
Jezus dzieli się w dzisiejszej Ewangelii z uczniami swoją największą i najbardziej dramatyczną tajemnicą: w Jerozolimie odda swoje życie za nich i trzeciego dnia zmartwychwstanie. Niektórzy z apostołów nie rozumieją jednak intencji Jezusa. Słysząc te słowa, szukają sobie wygodnego miejsca po prawej i lewej stronie Jego tronu. Nie wiedzą, o co proszą. Czy można znaleźć wygodne miejsce na krzyżu?
Wielkość, jakiej uczy nas Jezus, nie ma nic wspólnego z wielkością władzy politycznej czy finansowej tego świata. Do dnia dzisiejszego wielu ludzi, którzy uważają się za uczniów Jezusa, ma poważne problemy, aby to zrozumieć.
Jeżeli chcesz być wielki według nauki Jezusa, stań się jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć (Mt 20, 28). Jeżeli chcesz być wielki zacznij żyć, jak Maryja, Jego matka, która nazwała się Służebnicą Pańską.
Służbę jako drogę do osiągnięcia wielkości można zrozumieć tylko z jednej perspektywy – perspektywy miłości i bezinteresownego poświęcenia się dla drugiego. Każda inna perspektywa prowadzi do nadużycia i wykorzystania służby oraz dobroczynności do budowania własnego ego.
Pomódl się o serce sługi. Rozejrzyj się wokół siebie. Zobacz, kto potrzebuje dzisiaj twojej pomocnej ręki i twojej bezinteresownej służby. Usłuż mu.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Drobot CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Wtorek, 02 marca 2021 roku
W dzisiejszych czasach dostęp do słów Ewangelii jest możliwy dla każdego. Wielu ludzi – także niewierzących – posługuje się cytatami z Ewangelii i używa ich do argumentacji w swoich debatach czy też w mediach społecznościowych. Nawet osoby, które uważają się za niewierzące albo wręcz walczące z Kościołem i z Jezusem, wykorzystują cytaty z Pisma Świętego, aby udowadniać swój ateistyczny światopogląd.
Jezus przypomina nam dzisiaj, abyśmy wystrzegali się obłudy i pychy. Dotyczy to zarówno ludzi uważających się za wierzących, jak również tych, którzy deklarują się jako niewierzący.
Znajomość Jezusa nie polega na cytowaniu Jego wypowiedzi. To potrafi czynić każdy – wierzący i niewierzący. Na tym polega współczesny faryzeizm. Uczonych i faryzeuszy, o których mówi dzisiaj Jezus, możemy porównać do ludzi, którzy prowadzą żarliwe publiczne debaty, tworzą setki wpisów w mediach społecznościowych, lecz sami są odlegli od życia ewangelicznymi wartościami.
Prorok Izajasz daje konkretne wskazówki, na czym polega szczere, wolne od faryzeizmu życie człowieka: Obmyjcie się i oczyśćcie. Usuńcie zło uczynków waszych. (…) Zaprawiajcie się w dobru! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! (…) Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją (Iz 1, 16-18).
Warto zapytać się dzisiaj, ile w moim sercu jest z faryzeusza, a ile z prawdziwego ucznia Jezusa?
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Drobot CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Poniedziałek, 01 marca 2021 roku
Życiodajną tkanką relacji międzyludzkich jest miłość. Jednym z najpiękniejszych wyrazów miłości jest miłosierdzie. Miłosierdzie możemy inaczej określić jako miłość w akcji. Słowo Boże z dzisiejszego dnia ukazuje nam jeden ważny aspekt miłosierdzia – przebaczenie.
Wielu ludzi ma problem z wejściem na drogę przebaczenia i odpuszczenia za wyrządzone krzywdy. Nie jest to łatwy i oczywisty gest. Wspomnienia z przeszłości, zranione uczucia, zniewagi, ból emocjonalny i fizyczny związany z doznaną krzywdą – to wszystko sprawia, że wielu ludzi nie jest w stanie przebaczyć.
Z jeszcze bardziej dramatyczną sytuacją mamy do czynienia wtedy, gdy brak przebaczenia przekształca się – jak jakaś mutacja wirusa – w nienawiść. Nienawiść staje się wtedy obosiecznym mieczem, który rani naszego oprawcę i jednocześnie nas samych.
Gdzie szukać przewodnika, który wyprowadzi nas z tego labiryntu? Jezus ukazuje nam Kogoś, kto jest w stanie nas z niego wyprowadzić.
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Jeżeli doszedłeś już do tego punktu, że nie jesteś w stanie żyć z ciężarem potępienia, goryczy, nienawiści, zwróć się do Ojca niebieskiego. Poproś Go na modlitwie, szczerze bez lęku, o to, aby przemienił twoje serce. Pomódl się, aby dał ci siłę do tego, by przebaczyć w Imię Jezusa.
Następnie porzuć styl życia, którym jest potępianie i osądzanie innych. Zamiast tego, zacznij się modlić za osoby, którym chcesz przebaczyć. Przebaczenie jest to jeden z największych darów, jaki możesz komuś dać. Nie chodzi tu o pieniądze, ale o miłosierdzie.
Jezus daje nam także motywację do tego, abyśmy byli miłosierni: Miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną po brzegi wsypią w zanadrza wasze.
Jeżeli więc chcesz wiele mieć, dziel się hojnie miłosierdziem.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Drobot CSsR
www. slowo.redemptor.pl
II Niedziela Wielkiego Postu, 28 lutego 2021 roku (Ad Gentes)
Pięknie jest wędrować po górach. Z każdym kolejnym krokiem oddalamy się od siedlisk ludzkich i przenosimy się w dzicz natury. Wraz ze zwiększaniem się odległości od miasta zaczyna milknąć zgiełk ulic, a nas zewsząd otacza przyroda: drzewa, krzewy, śpiew ptaków oraz szum górskich strumieni. Wraz z kolejnymi etapami podróży odgłosy ptaków i strumieni zanikają, drzewa stają się coraz to niższe, aż przechodzą w krzewy kosodrzewiny, by i te mogły za jakiś czas ustąpić miejsca nagim skałom. Na tym etapie podróży, gdy odwrócimy się za siebie i popatrzymy w dal, zobaczymy różnego rodzaju budynki, które z tej perspektywy wydają się być bardzo małe. Będąc wysoko w górach, problemy, które zostawiliśmy za naszymi plecami, również zdają się być błahe.
Dziś w kościele odczytujemy Ewangelię o przemienieniu Pańskim. Samo określenie „przemienienie Pańskie” nie oddaje w pełni greckiego znaczenia wyrazu „metemorfothe”. Słowo „przemienienie” oznacza zmianę czegoś zewnętrznego, natomiast grecki termin odsłania przed nami to, co stało się wówczas na górze Tabor. Jezus, będąc z uczniami na górze, pokazał się im takim, jakim jest. Odsłonił przed nimi to, co pozostawało dotąd zakryte dla ludzkich zmysłów. Pan Jezus przemienił się przed uczniami. Pokazał im boską twarz, swoją boską naturę.
Tekst odczytanej dziś Ewangelii opuszcza trzy z pozoru nieistotne słowa. Cóż to za trzy tajemnicze i „ocenzurowane” wyrazy?
Po sześciu dniach… (Mk 9, 2). Trzeba zatem zapytać o to, co takiego wydarzyło się na kartach Ewangelii przed niespełna tygodniem? W opisie trzech Ewangelii synoptycznych św. Mateusza, Marka i Łukasza przemienienie Pańskie umieszczone jest niemal bezpośrednio po opisie sceny pod Cezareą Filipową, gdy apostoł Piotr złożył Jezusowi wyznanie wiary, że jest On Synem Bożym. Piotr na pytanie Jezusa: Za kogo uważają mnie ludzie? odpowiedział: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Pan Jezus zaznaczył wtedy, że nie jest to wiedza pochodząca z mądrości samego Piotra, a z objawienia pochodzącego od Ojca. Jezus po tej deklaracji zapowiada swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie, chce, aby każdy, kto za Nim idzie, wziął swój krzyż i Go naśladował. Piotr protestował przeciwko konieczności męki i śmierci Jezusa, za co został surowo skarcony.
Po sześciu dniach od tych właśnie wydarzeń pod Cezareą Filipową i od pierwszej zapowiedzi męki – Pan Jezus zabrał ze sobą Piotra, Jakuba i Jana na górę. Wielu ludzi zadaje pytanie: dlaczego Jezus zabiera ze sobą właśnie tych trzech apostołów?
Piotr został nazwany Opoką, na której Chrystus zbuduje swój Kościół, Jan jest określany mianem „umiłowanego ucznia”, a Jakub jako pierwszy poniósł śmierć męczeńską w obronie wiary. Uczniowie będący świadkami przemienienia Pańskiego są dokładnie tymi sami uczniami, którzy mieli Mu towarzyszyć podczas modlitwy i trwogi konania w ogrodzie Getsemani. Ewangelista Łukasz w swojej Ewangelii zanotował, że towarzyszący Chrystusowi na górze uczniowie snem byli zmorzeni. W Ogrójcu też zasnęli, gdy Pan Jezus modlił się. Dopiero po zmartwychwstaniu Piotr, Jakub i Jan podzielili się z innymi apostołami przeżyciami z Góry Przemienienia.
Gdy czterej wędrowcy znaleźli się na wierzchołku góry, Pan Jezus zaczął się przemieniać. Jego twarz nabrała wielkiej jasności, a ubranie zrobiło się świetliste. Apostołom objawili się także Mojżesz i Eliasz, którzy zaczęli rozmawiać z Jezusem. Mojżesz i Eliasz to dwie osoby bardzo ważne dla Żydów i historii Starego Testamentu. Mojżesz reprezentuje w swej osobie Torę, czyli Prawo, a Eliasz Proroków. Pojawił się także obłok, który jest znakiem obecności Boga. Apostołowie, słysząc głos Boga, odczuwali lęk. Stary Testament w wielu miejscach podkreślał, że człowiek oglądający Boga nie może pozostać przy życiu. Boskie objawienie wywołało u nich strach.
Apostołowie dotąd widzieli w Jezusie swojego Nauczyciela – Rabbiego. Bóg ich Ojców zapewnił ich, że Jezus jest Synem Bożym, co dla uczniów było potwierdzeniem prawdomówności Chrystusa. Jezus pragnie im w ten sposób dodać otuchy, chce ich przygotować na to, co ma nadejść. On chce wzmocnić ich wiarę. Jezus chce ich przeprowadzić przez kryzys wiary, którego w tym momencie doświadczają. Jezus zrobił to, by ich umocnić przed Jego męką, żeby potem nie zwątpili, gdy będą Go widzieli przyjmującego ciężar grzechów świata, wyczerpanego torturami, poniżanego, upadlanego i obrażanego przez ludzi. To przemienienie Chrystusa po zapowiedzi bolesnego końca miało wzmocnić wiarę Jego apostołów, którzy, jak ewangelista zaznaczył, nic nie rozumieli z zapowiedzi przyszłych cierpień Jezusa.
Każdy z nas przeżywa kryzysy. Jedni wcześniej inni później. Każdemu z nas ciężko jest nieść swój własny krzyż. Każdy z nas ma w swoim życiu górę Tabor, na którą wędruje i na której Jezus chce nas umocnić przed tym, co nadejdzie. Tą górą Tabor jest Eucharystia. Wraz z Jezusem wchodzimy na Górę Przemienienia i zostawiamy za sobą wszystko. Na tej górze, podobnie jak apostołom, tak i nam jest dobrze i chcielibyśmy tu zostać, lecz przychodzi czas, kiedy trzeba zejść z Góry Przemienienia i wrócić do codziennych problemów i zmagań. Ale nie musimy się obawiać, gdyż podobnie jak apostołowie zabieramy ze sobą z Góry Przemienienia doświadczenie obecności Jezusa Syna Bożego i wraz z Nim samym wracamy do naszych spraw i szarej codzienności.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o.Stanisław Paprocki CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Sobota, 27 lutego 2021 roku
Uśmiech, dobrze wymodelowana ćwiczeniami i dietą sylwetka, drogie i modne ubrania, interesujące hobby i obracanie się w odpowiednim towarzystwie, praca w zagranicznej korporacji i piękne mieszkanie w centrum dużego miasta, do tego zagraniczne wakacje latem i narty w Alpach lub Dolomitach zimą – życie doskonałe! To dzisiejszy kanon piękna i spełnienia. Być idealnym to spełniać wszystkie te wymogi.
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam jednak o zgoła innym ideale. Jezus mówi swoim uczniom, a więc każdemu z nas o tym, że mamy być idealni jak Ojciec niebieski. Bardzo wysoko postawiona poprzeczka! Więc jak ja, zwykły śmiertelnik, mam stawać w szranki o idealność z Bogiem?
Znów do głosu dochodzi główny temat przesłania Ewangelii, czyli miłość. Jezus pokazuje nam bardzo konkretnie, w czym ona ma się przejawiać, i co ważniejsze, że ma być ona cechą rozpoznawalną właśnie u uczniów Jezusa. Wezwanie Jezusa jest trudne, choć nie niemożliwe do zrealizowania. W wielu momentach naszego życia emocje, które nieraz nami targają względem ludzi, którzy są przeciwnej opcji czy innej orientacji myślowej, lub po prostu skrzywdzili nas w jakiś sposób, są karmione i nakręcane przez nas samych. Niedopowiedzenie, milczenie, plany „co bym zrobił” lub „co powinienem powiedzieć” i nieustanne roztrząsanie tych spraw na naszych głowach powoduje, że nasza niechęć zaczyna nabrzmiewać. A Jezus mówi dziś do nas, aby modlić się za tych, którzy nas prześladują.
Ojciec święty Franciszek, podczas swojej pielgrzymki do Polski na Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku, podtrzymując tradycje swoich poprzedników, spotykał się z pielgrzymami, również ukazując się w oknie rezydencji biskupów przy ulicy Franciszkańskiej. Podczas jednego z tych spotkań mówił właśnie o takiej sytuacji, gdy małżonkowie pokłóciwszy się, zapadają w tak zwaną „zimną wojnę” i mają ciche dni. Papież mówił wówczas, że to najgorsza rzecz dla relacji międzyludzkiej. Dialog i wzajemna modlitwa to droga do związku szczerego i trwałego. Co jednak, gdy druga strona nie jest skora do rozmów pokojowych? Zawsze pozostaje ruch po naszej stronie – właśnie modlitwa. Modlitwa połączona z ofiarą w tej intencji – post lub jałmużna, mogą rozkruszyć najtwardsze serca. Powoli, ale konsekwentnie nasze modlitwy i działania będą przemieniały serce drugiego człowieka.
Można teraz powiedzieć, że „to bez sensu, bo przecież wszyscy żyją w jakichś konfliktach; jeżeli nie chce się ktoś pojednać, to trudno; to on, ona wyrządza mi zło, ja mam prawo do odwetu, mam prawo do dobrego imienia, mogę się otaczać tylko ludźmi, którzy są mi przychylni etc”. Prawda! Po ludzku rzecz ujmując tak! Jednak jako chrześcijanie jesteśmy zaproszeni przez Jezusa do czegoś więcej. We wczorajszej Ewangelii usłyszeliśmy właśnie zachętę do tego, aby nasza sprawiedliwość była większa niż sprawiedliwość tego świata, a dziś Jezus daje nam konkretne przykłady. Mamy się wyróżniać w świecie właśnie tym – miłością, która kosztuje i jest niewygodna. Nasze dążenie do ideału to nie tylko ćwiczenie muskułów i kolejny remont w domu bądź wymiana garderoby, ale stawanie się choć troszkę bardziej podobnym do Ojca, który jest niebie. Chrześcijanin ma być w świecie jak lampa, jak sól dawać światło i smak, czyli pokazywać, w jakiej ciemności żyje człowiek bez Chrystusa i jak jego życie jest mdłe bez Zbawiciela. A to jest trudne, wymagające i niepopularne. Łatwo jest być mdłym, trudniej zachwycić smakiem. Wiemy dokładnie, że restauracja czy kawiarnia może być doskonale urządzona wewnątrz, ale jeżeli serwuje kiepską kawę lub niesmaczne jedzenie, to nikt nie będzie jej odwiedzał. Jednak kiedy nawet kiepski wystrój jest rekompensowany doskonałym smakiem serwowanych potraw, będzie to przyciągało tłumy nawet za cenę większych kosztów. Można być idealnym wedle wzorców świata, a w sercu być mdłym, a można mieć smak, który zrekompensuje nam braki zewnętrzne.
Prośmy Maryję, aby poprzez nasz post, modlitwę i jałmużnę wypraszała nam u Boga coraz większe upodobnienie się do Niego i miłość do tych, którzy nas otaczają.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Wacław Zyskowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Piątek, 26 lutego 2021 roku
W kultowym polskim filmie komediowym pt. Sami swoi jedna z postaci, matka, wręczając swojemu dorosłemu synowi jadącemu do sądu na rozprawę granat, wypowiada słowa: Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Scena trochę śmieszna, ale trochę jednak straszna, bo obnażająca nasze częste rozumienie sprawiedliwości.
Chyba już coś mamy w sobie takiego, co każe nam nieustannie dopinać swego, przeć do upadłego, aby do nas należało ostatnie słowo. Podobnie rzecz ma się ze sprawiedliwością – jest nam potrzebna i wygodna tylko wtedy, kiedy przychylna jest nam. Gdy rzeczona zaczyna przechylać swoją szalę na stronę naszego przeciwnika czy konkurenta, zdarza nam się nierzadko podważać jej autorytet i kompetencje. Ludzka sprawiedliwość ma być ślepa – grecka bogini Temida, która jest uosobieniem sprawiedliwości, ukazywana jest z zawiązanymi oczyma, aby nie zwracała uwagi na osobę, ale na wagę czynu i przestępstwa. Jednak czy chrześcijańska sprawiedliwość ma być ślepa i niezwracająca uwagi na człowieka?
Jezus w dzisiejszej Ewangelii nawołuje swoich uczniów, aby ich sprawiedliwość była inna niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Inna to znaczy jaka? Czy sprawiedliwość może być mniejsza lub większa?
Sprawiedliwość jest związana z osądem – muszę dokonać sądu, aby móc stwierdzić, czy postąpić sprawiedliwie, czy nie. Tutaj jest właśnie cały problem. Sądu możemy dokonać na podstawie doświadczeń, świadectw, dowodów – tak czy inaczej, na podstawie naszego poznania. Jednak ludzkie postępowanie jest zawsze efektem czegoś więcej, nasze sądy, jakkolwiek sprawiedliwie staralibyśmy się ich dokonywać, zawsze będą naznaczone ludzką ułomnością. I chyba przed tym przestrzega dziś apostołów Jezus. Uczeni w Piśmie i faryzeusze mieli jasny i prosty podział świata: MY i WY… A raczej MY i ONI. MY, wykształceni, pobożni, sprawiedliwi, starający się wypełniać wszystko wedle przykazania, zachowujący nawet najmniejsze przykazania w imię posłuszeństwa Bogu, i ONI, których pokrótce określić by można mianem POGAN lub – jak czytamy w Ewangelii Janowej – ludem, który nie zna Prawa.
Jezus przestrzega swoich uczniów, przed zbyt pochopnym sądem, bo ten zawsze nacechowany jest ludzkim błędem. Dopiero poznanie ludzkiego serca pozwala osądzić sprawiedliwie, to znaczy na tyle, na ile ktoś zasługuje. Poznanie serca drugiego człowieka w pełni i do końca naszymi ludzkimi siłami jest niemożliwe, dlatego Jezus stawia bardzo wysokie wymagania nam, którzy sądzić byśmy chcieli. Wybaczenie, przyjęcie skruchy, a przede wszystkim uznanie własnego błędu. Jezus zachęca nas bardziej do przebaczenia i pogodzenia, niż stawania przed trybunałami. Przebaczenie zawsze działa w dwie strony. Nas wznosi na wyższy poziom człowieczeństwa, natomiast osobie, której przebaczamy, daje świadectwo miłości, które może przemienić serce i całe życie.
Ważnym elementem, który Jezus dziś porusza, jest duchowy aspekt pojednania. Nie ma sensu składanie daru na ołtarzu, kiedy w moim sercu żywię urazę i brak pojednania z bliźnim. To konkretny wyraz tego, o czym napisze do nas Święty Paweł w słowach, że nie możemy kochać Boga, którego nie widzimy, jeżeli nie kochamy brata, który jest przed nami. Bez tego nasza religijność staje się tylko formalizmem, który wpływa jedynie na wąski aspekt naszego życia, a nie przemienia całego człowieka. A czy właśnie nie na tym ma polegać ta sprawiedliwość, do której zachęca nas Jezus? Sprawiedliwość, która ukazuje nam w drugim nie wroga czy przeciwnika, ale brata. Ze wszystkimi jego przypadłościami, ale jednak brata. Tego, którego Chrystus odkupił swoją krwią tak samo jak mnie. Tego, którego Jezus wybrał i powołał do istnienia tak samo jak mnie. Tego, który jest obrazem Stwórcy, tak samo jak ja.
Prośmy Boga przez ręce naszej Matki Maryi, abyśmy potrafili poprzez pokutę wielkopostną kształtować w sobie tę Bożą sprawiedliwość.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Wacław Zyskowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Czwartek, 25 lutego 2021 roku
Chyba każdy z nas doświadczył w swoim życiu rozczarowania. Może ono być negatywne, gdy rzeczywistość dalece odbiega od wyobrażeń, lub pozytywne, gdy rzeczywistość dalece przewyższa nasze wyobrażenie, wtedy bardziej mówimy o zaskoczeniu. Tak czy inaczej, punktem stanowiącym odniesienie jest nasze wyobrażenie, które tworzy się w naszej głowie na podstawie różnych opowiadań, obserwacji czy doświadczeń. Być może ktoś przez długi czas przygotowywał się do wyjazdu w wymarzony zakątek świata, po czym okazało się po przyjeździe, że wcale nie wygląda on jak na pocztówce czy w albumie.
Podobnie sytuacja przedstawia się z relacjami i ludźmi. Często słyszymy peany na czyjś temat, jaki to on czy ona jest wspaniały, rozmowny, towarzyski i wesoły, a w rzeczywistości podczas spotkania okazuje się inaczej. Osoba przedstawiana nam jak mruk, milczek czy wręcz gbur może w bezpośrednim poznaniu okazać się całkiem miłą i sympatyczną.
Nasz obraz i wyobrażenie na różne tematy stanowią kluczową rolę również w wierze. Obraz Boga, jaki jest w naszej świadomości, bardzo mocno wpływa na całość naszej wiary. W dzisiejszej Ewangelii Jezus nawiązuje do relacji ojciec – syn, która ze swej istoty jest przepełniona miłością. Jednak wiemy dobrze, że w życiu codziennym nie zawsze tak jest. Jest wiele osób skrzywdzonych przez swoich ojców w sposób pośredni lub bezpośredni. To bardzo mocno oddziałuje na obraz Boga jako Ojca.
Ewangelista Mateusz zwraca nam uwagę na naszą postawę na modlitwie. Bezpośredniość i zaufanie wynikające z miłości dziecka do ojca jest tutaj kluczowe. Kiedyś Marcin Jakimowicz podczas jednej konferencji użył ciekawego porównania właśnie w kontekście modlitwy i relacji z Bogiem. Kiedy niewolnik lub służący jest głodny, musi zapytać pana o to, czy może zjeść, poprosić go o pozwolenie. Syn, w tym samym czasie podchodzi do kredensu i po prostu bierze dżem.
Stajemy przed Bogiem często zalęknieni i zagubieni, doszukując się w nim wrogości czy chęci ukarania nas nawet za najdrobniejsze niedociągnięcia, a kiedy chcemy o coś poprosić, to jednocześnie zastanawiamy się nad tym, co należałoby zrobić w zamian. A przecież Bóg chce dla nas jak najlepiej, jest tym, który przede wszystkim kocha. Nasze modlitwy do Niego kierowane nie mają być propozycjami handlowymi wymiany towarów i usług, tylko pełnym miłości i dziecięcego zaufania zwróceniem się do Ojca. Są rzeczy, o które dziecko nie musi prosić rodzica codziennie, wypływają niejako z natury, ale są i takie, o które trzeba poprosić.
Na potwierdzenie tego Mateusz, konkludując ten fragment, zwraca uwagę na naszą wewnętrzną postawę. Bóg jest dobry, więc chce dobrze czynić swoim dzieciom, ale ty też czyń dobrze tym, którzy są Jego dziećmi podobnie jak ty. Miłość wzajemna jest fundamentem, który będzie chronił nas przed nadmiernymi rozczarowaniami i korygował nasze wizje i obrazy.
Bóg jest dobry.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Wacław Zyskowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Środa, 24 lutego 2021 roku
Co musiałoby się wydarzyć w moim życiu, abym np. pozostawił swoją rodzinną miejscowość i przeprowadził się na drugi koniec świata? Albo żebym przestał kibicować ulubionej drużynie piłkarskiej, żużlowej czy hokejowej? Co musiałoby się wydarzyć, żebym przerwał oglądanie bardzo interesującego serialu w połowie jego sezonu? Wreszcie, co musiałoby się wydarzyć, żebym odmienił swoje życie o 180 stopni? Po prostu, co musiałoby się stać, żebym się nawrócił?
Dla wielu takim bodźcem powodującym radykalne zmiany w życiu są narodziny dziecka, zawał, wiadomość o nieuleczalnej chorobie czy coś podobnego. Mocne i silne doświadczenie, które pomaga nam zrozumieć, że dotychczasowa piramida wartości była nieco błędnie skonstruowana i trzeba ją przewartościować. Dla mieszkańców Niniwy był to głos Jonasza.
Wielokrotnie spotkać można opinię, że gdybym doświadczył cudu, jak za czasów Jezusa, to na pewno wierzyłbym bez zachwiań. Jednak doskonale wiemy, że współcześni Jezusowi, którzy na własnej skórze doświadczali cudów, przeżywali wątpliwości, a nawet załamania w wierze. Nie sposób tu nie wymienić Piotra czy innych apostołów, którzy widzieli wskrzeszenia zmarłych, egzorcyzmy, jedli rozmnożony chleb, rozmawiali z oczyszczonymi trędowatymi, a nawet sami podobnych rzeczy dokonywali mocą imienia Jezusa, a w chwili zagrożenia uciekali, gdzie pieprz rośnie. Więc co ma spowodować moje nawrócenie?
Dzisiejsza liturgia słowa mówi nam właśnie o sile i wielkości słowa Bożego. To głoszenie nawrócenia przez Jonasza sprawiło, że Niniwa się nawróciła. Jonasz nie dokonał żadnego cudu, nie uczynił żadnego znaku na potwierdzenie swojej misji, nikogo nie uzdrowił, nie oczyścił z trądu ani nie nakarmił żadnego człowieka. Jedyne co robił, to głosił słowo nawrócenia – nie swoje słowo, ale słowo Boga. To jest klucz.
Przyjęcie słowa nie jako słowa ludzkiego, ale jak jest naprawdę, jako słowo Boga – jak mówi św. Paweł. Dla nas chrześcijan słowo Boże wraz z tradycją Kościoła stanowi podstawę wiary. Pytanie tylko, czy znamy te podstawy…
Jonasz był dla Niniwitów znakiem Bożej opieki i opatrzności. Choć sama Niniwa była miastem pogańskim, to wezwanie Jonasza zrobiło na tubylcach takie wrażanie, że nawet zwierzętom nakazano post.
Dziś, w kolejnym dniu Wielkiego Postu, jesteśmy zaproszeni do tego, aby wsłuchać się w słowo, ale oprócz tego, żeby go słuchać, to żeby mu jeszcze uwierzyć. Bóg daje nam swoje słowo, aby było dla nas nieustannym wezwaniem do nawrócenia. Może być tak, że nie potrafisz odczytać tego wezwania, albo nie umiesz na nie odpowiedzieć, bo grzech tak cię przygniata i tak już opanował twoje serce, że nie potrafisz. Proś Boga na modlitwie właśnie o to – o nawrócenie dla siebie, o usłyszenie słowa, które jak Niniwitom otworzy serce na nawrócenie i wezwanie do rozpoczęcia życia na nowo.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Wacław Zyskowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Katedry świętego Piotra Apostoła – święto
Poniedziałek, 22 lutego 2021 roku
W święto Katedry św. Piotra Apostoła nasze myśli biegną ku wspaniałej, pięknej bazylice rzymskiej. Ale przecież nie ze względu na piękno obchodzimy dzisiaj jej święto i nawet nie przez to, że znajduje się w Rzymie. Dla nas ważny jest ten, na grobie którego została zbudowana przez cesarza Konstantyna pierwsza bazylika, a potem w XVI/XVII w. bazylika w obecnym jej kształcie.
Prace archeologiczne przeprowadzone w latach 1939-1949 potwierdziły, że pod ołtarzem bazyliki znajduje się grób św. Piotra i znaleziono jego relikwie. O tym mówili papieże: Pius XII, Paweł VI i Franciszek – ten ostatni pokazał część relikwii (kości) z grobu św. Piotra (w 2013 roku z okazji zamknięcia Roku Wiary). Pierwsi chrześcijanie otaczali wielką czcią groby męczenników, a tym bardziej grób tego, którego Jezus wybrał, by był skałą, na której zostanie zbudowany Jego Kościół. To ta cześć dla grobu św. Piotra przyczyniła się do tego, że cesarz Konstantyn na wzgórzu watykańskim zbudował bazylikę-grobowiec. Taki bowiem był pierwotny charakter i przeznaczenie budynku – przede wszystkim miał on być wielkim, wspaniałym grobowcem wzniesionym nad mogiłą Piotra. Za papieża Grzegorza Wielkiego (590–614) zmienił się charakter bazyliki – z wielkiego grobowca stał się kościołem. Grób św. Piotra stał się ołtarzem. To zostanie zachowane przez wszystkie kolejne wieki, mimo przebudowy czy zbudowania nowej bazyliki.
Liturgia słowa dnia dzisiejszego w pierwszym czytaniu przedstawia nam św. Piotra, który ma świadomość powierzonej jemu misji. Jest starszym i zwraca się do starszych, do tych, którzy stoją na czele wspólnot, jako świadek cierpień i chwały Chrystusa. Wzywa do postawy pełnej poświęcenia, oddania, by byli przykładem dla wspólnoty, której przewodzą. Św. Piotr wybrany na pierwszego spośród apostołów jest odpowiedzialny za Kościół. Chce wspierać, dodawać sił, motywować, by kierujący wspólnotami naśladowali Dobrego Pasterza.
Fragment Ewangelii według św. Mateusza mówi nam o wydarzeniu, które miało miejsce w okolicach Cezarei Filipowej, i o pytaniu Jezusa skierowanym do uczniów: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedź na to pytanie znajduje tylko św. Piotr, ale to, co powie, wykracza poza poznanie ludzkie: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Uczniowie mogli widzieć w Jezusie obiecanego Mesjasza, mogli dostrzegać wypełnienie proroctw, ale wydaje się mało prawdopodobne, by jako monoteiści, mogli dopuścić myśl, że Jezus jest „Synem Boga żywego”. Odpowiedź św. Piotra wskazuje wyraźnie, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem i Synem Bożym. Jezus dostrzega tutaj interwencję Ojca, który objawia prawdę o Nim św. Piotrowi: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Po tym objawieniu, Jezus powierza św. Piotrowi szczególne zadanie – to on ma być opoką, na której Jezus zbuduje swój Kościół. Otrzymuje także obietnicę, że bramy piekielne go nie przemogą. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza w takich momentach, gdzie wydaje się nam, że wszystko się wali. Św. Piotr obdarzony zostaje szczególną władzą: Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dzisiejsze święto Katedry św. Piotra Apostoła jest świętem całego Kościoła, jest wezwaniem do jedności i wzmocnienia wiary. Bazylika jest kościołem każdego wierzącego, bo zbudowanym na grobie św. Piotra. To jest przypomnienie, że Kościół opiera się na opoce, której bramy piekielne nie przemogą.
„Jak silny był i jest ten związek grobu Piotra, papieża i najważniejszych hierarchów Kościoła, jak bardzo namacalny i fizyczny, pokazują paliusze, rodzaj specjalnych zakładanych na ramiona pasów, które raz do roku papież nakłada metropolitom. Na noc przed uroczystością, 29 czerwca, paliusze zabiera się do Bazyliki Świętego Piotra i składa w srebrnej skrzyni w niszy, gdzie leżą przez całą noc, stykając się bezpośrednio z grobem Piotra. Następnego dnia paliusze zanosi się do papieża, który nakłada je na ramiona nowych arcybiskupów. W ten fizyczny niemal sposób podkreśla się więź każdego wyświęconego metropolity z Rzymem i grobem Piotra” (Paweł Lisicki, Grób rybaka).
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Krzysztof Szczygło CSsR
www. slowo.redemptor.pl
I niedziela Wielkiego Postu, 21 lutego 2021 roku
Jeszcze w naszych uszach i umyśle brzmią słowa ze Środy Popielcowej: Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz. Znana polska mniszka Małgorzata (Anna) Borkowska, benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka, zauważyła, że: „Gdyby dzień końca świata albo naszej własnej śmierci był nam znany, konfesjonały byłyby oblężone przez jutrzejszych nieboszczyków. Tylko, że taka pokuta w hali dworcowej przed odjazdem byłaby równie wątpliwa co do intencji, jak chrzest Konstantyna, odwlekany aż do łoża śmierci, aby przedtem nie przeszkadzał grzeszyć. (…) Objawiono nam wszystko, czego potrzebujemy, żeby w tym dniu z ufnością stanąć przed Panem, a zatajono przed nami wszystko, czego znajomość nie wyszłaby nam na dobre. I nakazano: Czuwajcie”.
Widząc niegodziwość ludzi i ich złe usposobienie, Bóg postanowił zesłać potop. Był on nie tylko narzędziem kary za grzechy, lecz również drogą do oczyszczenia i ocalenia. W Księdze Rodzaju czytamy, w jaki sposób Bóg miłosierny pośpieszył ludziom z pomocą. Wprawdzie ukarał ich potopem, ale jednocześnie ocalił sprawiedliwych, z którymi zawarł przymierze i nawet „przyrzekł”, że tego rodzaju kary więcej już nie ześle.
O ludziach w czasach Noego jest mowa także w drugim czytaniu dzisiejszej liturgii słowa. Okazuje się, że grzeszyli oni szczególnym nieposłuszeństwem. Prawie wszyscy zginęli. Ich duchy znalazły się w otchłani. Tam doniesiono im – być może dla zwiększenia bólu wyrzutami sumienia – że dokonało się dzieło zbawienia. I że z owoców tego zbawczego dzieła korzystają wszyscy, poddając się obmyciu wodą chrztu świętego, która: Ratuje nas we chrzcie przez zwróconą do Boga prośby o dobre sumienie – jak czytamy w Pierwszym Liście św. Piotra.
Chrystus Pan – informuje apostoł Marek – po czterdziestodniowym poście rozpoczął działalność nauczycielską. Zaczął ją od wezwania do nawrócenia: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Odwołując się do biblijnej sceny postu Jezusa na pustyni, św. Leon Wielki tak zachęcał słuchaczy: „Opowiadanie ewangeliczne jasno nam przedstawiło, że Zbawiciel nasz, Bóg prawdziwy, po czterdziestu dniach i nocach poszczenia, zaczął łaknąć, odczuwając głód, podobnie jak my, słabe istoty. Chciał w ten sposób okazać też w pełni prawdziwe swoje człowieczeństwo, z góry zapobiegając wszelkim co do tego bezbożnym mniemaniom i błędom [...]. Ochotnym i radosnym sercem rozpoczynajmy ten uroczysty post w duchu wiary. Obchodźmy go nie jałową głodówką, do jakiej zmusza nas nierzadko już to jakieś niedomaganie fizyczne, już to niesmak przesytu – jeno szczodrą wolą czynienia dobrze. Bądźmy jednymi z tych, o których sama Prawda powiada: «Błogosławieni ci, co łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni». Zasmakujmy w uczynkach miłosierdzia. Nasycajmy się pokarmem odżywiającym na wieczność!”
Wszyscy potrzebujemy nawrócenia, nawet gdy jesteśmy ochrzczeni i praktykujący, bo nawracanie się to nic innego, jak doskonalenie postępowania, usuwanie wszystkiego, co utrudnia nam łączność z Chrystusem czy też łączność tę zrywa. Niech Wielki Post, jak modlimy się w prefacji na dzisiejszą niedzielę, będzie dla nas czasem przygotowującym nas do owocnego obchodzenia Świąt Wielkanocnych z czystym sercem tutaj na ziemi, a ostatecznie dojściem do Paschy wieczystej.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Andrzej Makowski CSsR
www. slowo.redemptor.pl
sobota, 20 lutego 2021 roku
Odważnie pójdź za Jezusem!
Czasem spotykamy ludzi, którzy mówią, że czują w życiu niezadowolenie, bo nie poszli za swoim życiowym powołaniem. Przed kilkoma laty podczas wakacji spotkałem koleżankę z dzieciństwa. Mówiła, że po ukończeniu szkoły podstawowej poszła do technikum rolniczego, ale już w podstawówce ciągnęło ją do muzyki. Dlatego w tajemnicy przed rodzicami, którzy chcieli, aby pozostała na gospodarstwie, zdawała egzamin do szkoły muzycznej. Kiedy przysłano do niej list z gratulacjami zdanego egzaminu, rodzice zrobili jej w domu wielką awanturę. Dziewczyna uległa rodzicom i zaczęła uczyć się w technikum, do którego zresztą wcześniej również zdała egzamin. Gdy rozmawialiśmy, prowadziła gospodarstwo agroturystyczne położone na terenie pięknego parku krajobrazowego, pośród uroczych jezior i lasów. Jednak w czasie rozmowy widać było w jej oczach niespełnienie.
W dzisiejszej Ewangelii jesteśmy świadkami zdecydowanej odpowiedzi celnika imieniem Lewi na zaproszenie Jezusa do współpracy. Wystarczyło krótkie spotkanie, właściwie tylko jedno spojrzenie i słowa „pójdź za mną”. Tak niewiele potrzeba było, aby pogardzany przez wszystkich celnik zmienił tak bardzo radykalnie swoje życie. Jakaż moc musiała bić z oczu Jezusa, że potrafiła zachwycić i skruszyć największego grzesznika. W spojrzeniu Jezusa i Jego słowie Lewi dostrzegł swoje zniewolenia, nieuporządkowane przywiązania, moralne i duchowe choroby. Odważne pójście za Jezusem przywróciło Lewiemu sens i wartość życia. Pozwoliło na nowo odkryć swoje życiowe powołanie. Przylgnięcie do Jezusa przyniosło tak wielką przemianę, że Lewi urządził wielkie przyjęcie u siebie w domu i zaprosił wielu celników. Radości nowego życia nie pozostawił tylko dla siebie, ale chciał się radością podzielić z najbliższymi.
I dziś Bóg zaprasza nas do współpracy. Ilu jest ludzi, tyle jest powołań. Przecież każdy z nas jest niepowtarzalny, inny, wyjątkowy. Jeśli Bóg Ciebie stworzył, to i obdarzył Ciebie szczególnym powołaniem, życiową misją, zadaniem, które tylko Ty jesteś w stanie wykonać, wypełnić, zrealizować, wprowadzić w ten świat, w którym przyszło Tobie żyć. Nikt inny tego za Ciebie zrobić nie może. Bóg na Ciebie liczy i potrzebuje Twojego zaangażowania.
Czas wielkiego postu jest dobrą okazją, aby odważnie pójść za Jezusem. To znaczy wejść w siebie, czyli rozpoznawać, co mnie naprawdę zniewala, więzi i niszczy. Zerwać z grzechem, pozostawić to, co było niepotrzebnym ciężarem. Stanąć po stronie Jezusa i pozwolić, aby się Bogu poprowadzić. Zrobić więcej miejsca w swoim sercu dla Boga. Odnowić siebie zewnętrznie i wewnętrznie. Będziesz naprawdę szczęśliwy, spełniony, dowartościowany, jeśli odważnie będziesz podążać za Jezusem.
W Eucharystii Bóg dodaje nam odwagi, abyśmy jak najowocniej wypełnili życiową misję.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Więckiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Piątek, 19 lutego 2021 roku
Pościć, aby bardziej miłować Boga i człowieka!
Przeżywamy dziś pierwszy z wielkopostnych piątków. W kościołach odbywają się nabożeństwa drogi krzyżowej. Podejmujemy wielkopostne postanowienia, więcej czasu staramy się poświęcić na modlitwę. Nakładamy sobie różne dobrowolne umartwienia: jedni przestają palić papierosy, inni rezygnują z alkoholu, a jeszcze inni odmawiają sobie różnych przyjemności, słodyczy, czy hucznych zabaw.
Zapytani, dlaczego to robimy, odpowiadamy zazwyczaj, bo jest wielki post, bo trzeba się umartwiać, zapanować nad swoimi pożądaniami, nałogami, słabościami. Bo tak naprawdę tęsknimy za lepszym i doskonalszym życiem. Przecież jesteśmy stworzeni przez Boga do doskonalszego życia, do przeżywania przyjaźni z Bogiem. Rozwijanie naszej przyjaźni z Bogiem ułatwia nam między innymi okres wielkiego postu.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo sprowadzenia czasu wielkiego postu tylko i wyłącznie do zewnętrznych praktyk religijnych, obrzędowości i podjętych wyrzeczeń. Dziś najczęściej myli się post i umartwienie z odchudzaniem! Pewna kobieta opowiadała na końcu wielkiego postu, że jej największym grzechem było to, że nie schudła tyle, ile obiecała Panu Bogu w środę popielcową. Czy to jest naprawdę najważniejsze? Czy na tym polega prawdziwy post?
Czy wystarczy przyjść do kościoła w środę popielcową i posypać głowę popiołem, nie jeść mięsa w piątek, a może nawet zrezygnować z alkoholu czy palenia papierosów? Czy właśnie tego oczekuje od nas Pan Bóg w czasie wielkiego postu?
W takim razie, o co chodzi w praktyce postu? Odpowiedź na to pytanie Bóg wkłada w usta proroka Izajasza. Nakazuje Izajaszowi krzyczeć na całe gardło, że post to nie tyle zwieszenie głowy i użycie woru z popiołem za posłanie, a więc nie tyle zewnętrzna postawa smutku i wyrzeczenie się jakiejś wygody czy przyjemności, ale wewnętrzna postawa miłości i dobra, która wyraża się w konkretach życia, w czynach, w codzienności, w zachowaniu i postępowaniu.
Prawdziwy post ma być środkiem prowadzącym do wewnętrznej przemiany i osobistego nawrócenia. Pan Bóg przypomina bardzo wyraźnie, że z jednej strony chodzi o to, aby rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać – czyli wykorzenić to, co w naszym życiu złe, odrzucić to, co nas zniewala, tak jak w ogrodzie wyrywa się chwasty. A z drugiej strony zachęca, aby dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków – czyli czynić dobro, miłować bliźniego i budować królestwo Boże już tutaj na ziemi.
Prawdziwy post posiada dwie strony: zerwać ze złem i rozwijać dobro. Jest pewne opowiadanie o mężczyźnie, który chciał dostać się do nieba i powiedział Jezusowi: wpuść mnie do nieba, bo moje ręce są czyste, nikomu nic złego nie zrobiłem, nie oszukałem, nie okradłem. A Jezus odpowiedział: to prawda, że twoje ręce są czyste, ale twoje ręce są puste, bo zaniedbałeś dobro, bo nie rozwijałeś zdolności, które ci dałem. I co z tego, że unikałeś zła, a nie czyniłeś dobra.
Pan Bóg oczekuje od nas przemiany naszego serca i umysłu czyli głębokiego nawrócenia. A nawrócenie to wzbogacenie ludzkiego myślenia Bożym spojrzeniem. To kierowanie się w życiu Ewangelią, przykazaniami Bożym, rozwijanie wiary czyli szczególnej więzi, budowanie przyjaźni z Bogiem.
Kiedy człowiek ogranicza swoje życie do spełniania tylko zewnętrznych praktyk, bez pogłębiania wiary, staje się podobny do faryzeuszy. Jezus wiele razy w Ewangelii ukazywał wewnętrzne zakłamanie faryzeuszy, że brak im jedności między czynem a nastawieniem serca. Jeżeli brak takiego współgrania, to nie jest możliwe prawdziwe spotkanie z Bogiem. Post powinien w takiej harmonii uczestniczyć. Nie jest on wartością samą dla siebie. Jezus wskazuje bardzo dobitnie o przyczynach braku postu u uczniów Jezusa: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć. Post jest wręcz niestosowny w niektórych sytuacjach. Dla chrześcijan takim niestosownym czasem jest okres Wielkanocy i każda niedziela, bo są czasem radości ze zmartwychwstania Jezusa. Post byłby w tym przypadku zaprzeczeniem wiary, a przecież wierze powinien służyć.
Post, który jest miły Bogu, polega na wyzwalaniu siebie z egoizmu oraz na niesieniu pomocy bliźniemu. Papież Franciszek zachęca nas ciągle do tego, abyśmy się nie poddawali kulturze obojętności, odrzucenia, izolacji. Aby prawdziwy post pomagał nam bardziej miłować Boga i drugiego człowieka.
W dzisiejszym słowie Bożym słyszymy bardzo ważne wskazanie, czym jest i po co jest praktyka postu. To wskazanie jest tym cenniejsze, że jesteśmy u początku wielkiego postu i trzeba nam dobrze zrozumieć, co znaczy właściwie pościć.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Więckiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
Czwartek, 18 lutego 2021 roku
Wybieraj mądrze!
Każdego dnia dokonujemy różnych wyborów. Podejmujemy większe decyzje: wybór szkoły, drogi zawodowej, małżonka, miejsca zamieszkania; jak i mniejsze: produkty w sklepie, programy telewizyjne, środki transportu.
Od naszych decyzji tak bardzo wiele zależy. Zawsze mamy wybór: pomóc sąsiadowi w potrzebie czy nie? Zadzwonić do przyjaciela czy nie? Zrobić dobry uczynek czy dogryźć drugiemu człowiekowi? Tak naprawdę sami decydujemy, jak postępować, jak się zachować.
Czasem zdarza się, że nie wiemy, co wybrać. Trudno nam podjąć decyzję, gdy wszystko wydaje się dobre: pomodlić się dłużej w kościele przed Najświętszym Sakramentem czy zabrać się do nauki przed egzaminem?
Niektórzy mówią, że Pan Jezus to miał lepiej, bo nie musiał zastanawiać się, co jest dobre, a co złe. Przecież w Ewangelii zostało napisane, że Jezus nie musiał się zastanawiać, co zrobić. Był Synem Bożym. Wiedział doskonale, co ma czynić. Tak, Jezus wiedział, co ma czynić, gdyż zawsze słuchał Boga Ojca. Jezus powiedział: Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca. Jezus czynił tylko to, czego pragnął Ojciec niebieski. Taki był Jego wybór życiowy: zawsze słuchać tego, co mówi Ojciec, być z Nim w takiej jedności, aby każdy czyn podobał się Bogu Ojcu!
O mądrym wybieraniu słyszymy w czytaniach. Autor Księgi Powtórzonego Prawa zachęca: Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego. Nieustannie stajemy przed wyborem życia lub śmierci. Zazwyczaj pragniemy życia, ale z drugiej strony jesteśmy świadkami cywilizacji śmierci. W naszej ojczyźnie widzimy marsze kobiet zachęcające do tak łatwego odebrania życia dziecku. Na całym świecie panuje epidemia koronawirusa, która uśmierca ludzi z tak wielką siłą. Wprowadzana po cichu przez rządzących eutanazja osób starszych, bo kto będzie zarabiał na ich emerytury, jeśli mniej dzieci się rodzi przez egoizm albo problemy rodziców. Lepiej uśmiercić starszych, bo gospodarka, ekonomia, państwo się zawali!
Jakże ważne, aby w dzisiejszym świecie podejmować mądre decyzje, te osobiste, ale też i te małżeńskie, rodzinne, społeczne, polityczne. Jakże dziś potrzebujemy świadomego, trzeźwego, rozsądnego, pogłębionego, przytomnego wyboru, aby nie ulec pozorom, ułudom, podstępom, które prowadzą na manowce, w ślepą uliczkę. Niestety, w dzisiejszych czasach łudzenie się pozorami jest niezmiernie silne.
O mądrym wyborze mówi Jezus w Ewangelii: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie.
Jak wybierać mądrze? Najpierw zaprzeć się samego siebie, potem wziąć krzyż codziennych obowiązków, a w końcu naśladować Jezusa. Usunąć siebie w cień, a na pierwszym miejscu postawić Chrystusa. On ma wzrastać, a ja się mam umniejszać jak to jasno pokazał św. Jan Chrzciciel. Zrezygnować ze swojego egoizmu, egocentryzmu, pychy, aby w pokorze przyjąć Boże plany, drogowskazy. Uczynić Jezusa przewodnikiem życia. Wsiąść do Bożej taksówki i oddać kierownicę życia Jezusowi, a siebie uczynić pasażerem. Przyjąć Bożą naukę, program i myślenie. Podjąć codzienne obowiązki i dokładnie je wypełnić. Robić to, co Jezus robił, żyć tak jak On żył i kochać jak On kochał.
Mądry wybór kosztuje, zazwyczaj okazuje się drogą z krzyżem. Wszystko, co cenne, bardzo kosztuje. Życie jest najcenniejsze, dlatego kosztuje najwięcej.
Kiedy nie wiemy jaką podjąć decyzję, co wybrać, pytajmy Jezusa: co zrobiłbyś na moim miejscu? Jezus wskaże nam rozwiązanie, a wtedy dobre wybory, mądre decyzje uczynią nasze życie szczęśliwym, spełnionym, wartościowym.
Co mogę zrobić, aby wybierać mądrze?
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Mariusz Więckiewicz CSsR
www. slowo.redemptor.pl
17 lutego 2021, ŚRODA POPIELCOWA
Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie… (Mt 6, 4)
Przeżywamy dziś bardzo wyjątkowy dzień. Nazywamy go Środą Popielcową. W tym dniu przychodzimy do świątyni, by przeżyć obrzęd posypania głów popiołem. Stąd nazwa dzisiejszego dnia. Co ten obrzęd posypania głów popiołem dla nas znaczy?
Kiedy czytamy Pismo Święte, możemy zauważyć, że ludzie Starego Przymierza pokutę czy skruchę wyrażali w ten sposób, że siadali na popiele lub posypywali głowę popiołem, ubierając się w wór pokutny. Chcieli przez to wyrazić ogromny żal za swoje grzechy albo przebłagać Boga, by wysłuchał ich próśb.
A co ten gest dzisiaj znaczy dla mnie i dla Ciebie?
Popiół, którym zostaniemy posypani, to spalone palmy z zeszłorocznych obchodów Niedzieli Palmowej. Palma była dla nas wówczas znakiem życia, zwycięstwa i radości z bliskości Króla, który jest w stanie zagwarantować wolność i dać nowe życie. Dzisiaj, już po tylu miesiącach, uświadamiamy sobie, że w życiu niejednego z nas mogło pozostać po tym już tylko zgliszcze. Nie zawsze jesteśmy wierni Panu. Grzeszymy. Codziennie upadamy pod naporem naszych słabości.
Ale ze zgliszcza, z prochu, z popiołu Bóg jest zdolny powołać do istnienia nowe życie. I właśnie o to nowe życie dzisiaj chodzi w tym znaku popiołu. Rozpoczynamy przygotowanie do przeżycia największego święta naszej wiary – Paschy, Zmartwychwstania naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Już w symbolice wczesnego chrześcijaństwa Chrystusa ukazywano jako pelikana, który rodzi się w popiele. Możemy taką symbolikę zauważyć na starożytnych freskach czy mozaikach. Tę prawdę o powstaniu Chrystusa ze śmierci do życia nasi ojcowie przyjęli, wyrażając ją w geście posypania głów popiołem. Przecież ze Zmartwychwstałym Chrystusem i my jesteśmy powołani do nowego życia.
W czym ta nowość życia ma się wyrażać?
W relacji, jaką mamy do Boga, który jest nam tak bliski i jest Tym, który nas rodzi. Stąd możemy Go nazywać – jak uczy nas Jezus – Ojcem. W dniu dzisiejszym powinniśmy się zastanowić i pomyśleć, jaka jest nasza relacja do Boga, który jest Ojcem? Jak powinniśmy odnowić i zadbać o tę relację?
W dniu dzisiejszym najważniejszym słowem, które może nam pomóc w odnowieniu tej relacji z Bogiem (która może legła w gruzy i stała się popiołem), jest dzisiejsze słowo Dobrej Nowiny, które kieruje do nas Jezus. Na co dzisiaj Jezus zwraca nam uwagę? Na to, byśmy uczynków naszych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby nas widzieli i podziwiali. Bo inaczej nie będzie dla nas nagrody od Ojca. Tą nagrodą jest oczywiście Duch Święty, czyli życie. Nowe życie. Błogosławione życie. Jeśli zastosujemy się do słów Jezusa, to szansa powstania jak On z popiołu do nowego życia jest wielka.
Do tego potrzebne jest nam oparcie się na trzech filarach, o których mówi Jezus. A mówi o jałmużnie, modlitwie i poście. Pomyślmy o tych filarach, zaczynając od ostatniego.
Post. Często mylony jest z dietą. Zapamiętajmy, że post to nie dieta podejmowana po to, by schudnąć. Wyrzekam się czegoś, co jest dobre ze swej natury, ale po to, by „zaoszczędzić” i mieć czym się podzielić z innymi. A zatem, kiedy nie jem czegoś droższego, to po to, by zaoszczędzonymi środkami podzielić się z tymi, który są w potrzebie. Kiedy ograniczam się w ilości jedzenia, to po to, by pozostałą częścią podzielić się z głodnymi. Ale post to nie tylko jedzenie. Postem możemy określić również powstrzymanie się od używek. Post może też być od telewizora czy komputera, po to, by „zaoszczędzony” w ten sposób czas poświęcić tym, dla których nam go ciężko w ciągu roku wygospodarować. Rodzice niech poświęcą więcej czasu dla dzieci. Dzieci niech więcej poświęcą czasu na pracę, czyli naukę, itp… Kiedy wstrzymuję się od jedzenia mięsa, jak dzisiaj czy w piątki, to nie dlatego, że w ten dzień mięso mi zaszkodzi, ale po to, by pomyśleć o Jezusie jako Baranku, który oddaje za mnie życie, bym mógł narodzić się na nowo.
Jezus zaprasza nas do zmiany sposobu myślenia i działania. Taką zmianę myślenia określa się w języku biblijnym nawróceniem. Jezus nawołuje już od samego początku swojej publicznej działalności, byśmy się nawracali i wierzyli w Ewangelię. Te słowa dzisiaj też możemy usłyszeć – nieco inaczej niż zazwyczaj – przed obrzędem posypania głów popiołem.
Modlitwa. O niej mówi dzisiaj Jezus w Ewangelii. Najprostsze katechizmowe określenie modlitwy brzmi: rozmowa i przebywanie z Bogiem. I tu znów Jezus mówi nam, byśmy podczas modlitwy nie byli jak obłudnicy. Nie modlę się po to, by pokazać się innym, ale staję przed Panem, który mnie bardzo dobrze zna. I wszystkie moje problemy zna. Modlitwa to zatem relacja, jaką mam z moim Bogiem. Kiedy słuchamy słów Jezusa o modlitwie, to możemy jednoznacznie stwierdzić, że owocem modlitwy jest Duch Święty (por. Łk 11, 1-13).
Tutaj chciałbym zwrócić waszą uwagę na modlitwę, która polega na przebywaniu przed Bogiem bardziej po to, by słuchać, co On ma nam do powiedzenia. Wielki Post był i jest dla wielu, pragnących narodzić się na nowo w sakramencie chrztu (tak zwanych katechumenów), czasem intensywnej drogi ze słowem Bożym. W słowie, jak w ziarnie, „kryje się” Boży Duch. Ze słowa rodzi się wiara, jak mówi św. Paweł. Zachęcam was, by podczas Wielkiego Postu jak najczęściej modlić się, słuchając (czytając) Pismo Święte. Człowiek słuchający Boga i starający się wypełnić Jego słowo jest Mu jak matka, brat czy siostra. Jest podobny do domu zbudowanego na skale, a nie na piasku. Jest szczęśliwy, jak matka karmiąca swoje dziecko. Człowiek słuchający słowa Bożego odkrywa w Bogu źródło życia i rozumie, dlaczego powinien się do Niego zwracać: Ojcze. A zatem w Wielkim Poście więcej módlmy się, słuchając Boga!
O jałmużnie powiedzieliśmy sobie już wcześniej, zwracając uwagę na pojęcie postu. Jedno z drugim jest bardzo ściśle związane. Jezus mówi: Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6, 3-4).
Takie działania, ukierunkowane na wsparcie i pomoc drugiemu człowiekowi, nazywamy dziełami miłosierdzia. Znamy te z katechizmu: co do ciała i co do duszy. A zatem w tym czasie dobrze byłoby tak działać, by kiedyś usłyszeć od Jezusa słowa, których użył w opowiadanej przez siebie przypowieści: Byłem głodny, a daliście mi jeść… Spragniony, a napoiliście mnie… Chodźcie błogosławieni Ojca mojego do królestwa przygotowanego dla was od założenia świata. (por. Mt 25, 31-46). I to jest ta nagroda, dla której kupiec był w stanie sprzedać wszystko, by zdobyć wymarzoną perłę.
Podejmujemy podczas Wielkiego Postu taki trud wspólnego pielgrzymowania, by narodzić się z popiołu na nowo, ale też, by pomóc innym w takim narodzeniu. Życzę wam dobrego i owocnego przeżycia czasu „narodzin z popiołu”.
Teraz będzie obrzęd posypania głów popiołem. Przeżyjmy ten znak z takim szczerym pragnieniem pozostawienia tego wszystkiego, co jest grzeszne, co jest zgliszczem świętości, by móc otrzymać od miłosiernego Ojca nagrodę – nowe życie. Amen.
ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE: o. Paweł Mroczek CSsR
www. slowo.redemptor.pl